Czasem trzeba bardzo niewiele, by sprawić, żeby człowiek bezdomny nie czuł się jak trędowaty wśród innych. Wystarczy, że będzie miał do dyspozycji trochę ciepłej wody, mydła, świeże ubranie – i już może, niezauważony, wtopić się w tłum.
Środa. Pogodny, zimowy dzień, nawet niespecjalnie mroźny. Tuż obok rynku, w szarej, niewielkiej kamienicy kolejny raz dzwoni domofon. Nim ktoś uruchomi mechanizm, drzwi otwiera od środka mężczyzna w średnim wieku, stojący na niewielkim korytarzu. Wzdłuż ścian krzesła, na środku stoliczek, na nim jednorazowe kubeczki i termos, cukier, jakaś gazeta. Przez szybę w drzwiach i okno widać urokliwy kanał Młynówka, w oddali wieżę Piastowskę i gmach Urzędu Marszałkowskiego. Kilka osób siedzi i czeka, to rozmawiając, to znów milcząc. Głównie mężczyźni, starsi, w sile wieku, czasem ktoś młody. Co jakiś czas któryś wchodzi do pomieszczenia w głębi, ktoś inny wychodzi, już nieco zmieniony.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.