W redakcjach dzieją się sprawy dziwne i tajemnicze. Wstrząsające do głębi i śmiechu warte.
Nie inaczej było i jest w naszej redakcji. Chyba nigdy nie brakowało nam poczucia humoru. Czasem – przyznać to trzeba uczciwie – tylko ono ratowało nas przed zapadnięciem się w mroki najczarniejszego przygnębienia, o którego przyczynach będziemy tu milczeć aż po grób, a może i dalej. A trzeba tu koniecznie zaznaczyć, że dziennikarze to istoty wrażliwe, żeby nie powiedzieć – mimozy. Ta nadwrażliwość bywa hartowana i wystawiana na ciężkie próby. Ongiś w skromne progi redakcji wkroczył bardzo szanowany i wielce zasłużony ksiądz prałat. Zobaczywszy tylko niżej podpisanego otwierającego drzwi, zapytał wprost i uczciwie: – Nikogo nie ma w redakcji? – Nikogo – odparł otwierający drzwi, na czym mile rozpoczęta konwersacja się zakończyła.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.