- By pomóc bezdomnym, trzeba odkryć ich ścieżki i dyskretnie im towarzyszyć. Trzeba zdobyć ich zaufanie i sensownie pytać o potrzeby - wyjaśnia Artur Wilpert, koordynator Misji Garażowej Caritas.
Gorący i syty posiłek
Te codzienne patrole wyrosły z Misji Garażowej Caritas, która jest jednym z ogniw pomocy bezdomnym w Opolu. W garażu przy Centrum Rehabilitacji dla Dzieci, które Caritas prowadzi przy ul. Mickiewicza, od poniedziałku do piątku o 13.00 wydawane są ciepłe posiłki. Bezdomni przychodzą trochę wcześniej, bo wiedzą, że czekają na nich gorąca herbata albo kawa. Zimą każdego dnia przychodzi ok. 50 osób. Jedni są codziennie, inni pojawiają się przez kilka dni, a potem znikają. Nieraz po czasie znów wracają. Łącznie przewija się ok. 130 potrzebujących. Siadają przy stole i cierpliwie czekają, aż dostaną talerz z jedzeniem i pieczywo. Nie ma przepychanek. Ci, którym nie uda się zająć miejsca przy stole, czekają na swoją kolej. – Niektórzy przychodząc do Misji, muszą pokonać nawet 4 kilometry, dlatego jedzenie, które im dajemy, musi być warte tego wysiłku. Oczywiście, nie chodzi o festiwal smaków, ale jeśli decydujemy się wydawać posiłki dla bezdomnych, to bądźmy uczciwi. Niech jedzenie będzie treściwe i smaczne – podkreśla Artur Wilpert.
Ratownictwo zamiast resocjalizacji
– Bezdomność wyłuska człowieka ze wszystkiego. Z życzeń, marzeń, ambicji i planów – podkreśla ks. Arnold Drechsler, dyrektor Caritas Diecezji Opolskiej. – Bezdomni są ludźmi, którzy stracili wszystko. By nie stracili życia, karmimy ich, ubieramy, otaczamy podstawową opieką pielęgniarską. To fundament ludzkich potrzeb – mówi. Dlatego w Misji Garażowej Caritas nie stawiają pytań, nie stawiają wymagań. – To tzw. projekt niskoprogowy. Wystarczy przyjść. Nie trzeba spełniać żadnych dodatkowych warunków – wyjaśnia ks. Arnold Drechsler, podkreślając, że kilkakrotnie starali się w Opolu o przyznanie im lokalu na prowadzenie pomocy dla bezdomnych. Bezskutecznie. Stąd rolę stołówki pełni niewielki garaż. – Jeżeli proponuje się bezdomnym udział w jakimś programie resocjalizacyjnym, frekwencja będzie prawie żadna. Resocjalizacja musi ustąpić miejsca reanimacji, ratownictwu. Są osoby, którym udało się wyjść ze stanu bezdomności, ale to są znikome przypadki, wśród podopiecznych opolskiej Caritas to nie więcej niż 3 proc. – wskazuje Artur Wilpert.
Pomagać, ale sensownie
Przez lata wokół Misji Garażowej zebrało się grono przedsiębiorców i osób prywatnych, które zwłaszcza w okresie zimowym wspierają działalność Caritas. Wśród nich są m.in. opolscy piekarze czy strzelecka fabryka obuwia roboczego. – To systematyczna, a nie jednorazowa pomoc – podkreśla Artur Wilpert. Jedni przekazują pieniądze na działalność Misji, inni ciepłą bieliznę czy odzież wierzchnią. – Otrzymujemy również dotację z Urzędu Wojewódzkiego, m.in. na środki opatrunkowe i lekarstwa – dopowiada koordynator Misji. – Nie możemy uprawiać rozdawnictwa, spełniać wszystkich zachcianek osób bezdomnych. Gdy im zbyt wiele damy, mogą rzeczy spieniężyć i kupić alkohol. Wszystkie działania muszą być przemyślane podkreśla Wilpert, wyjaśniając, że również gdy na ulicy zaczepia nas bezdomny, nigdy nie powinniśmy dawać mu pieniędzy. – Jeśli jest głodny, trzeba go nakarmić, dając mu do ręki jedzenie. Za pieniądze może kupić alkohol – przestrzega. Pomagając, nie możemy kierować się spokojem własnego sumienia, musimy rozważyć, co będzie dobre dla potrzebującego człowieka.
Tekst pochodzi z "Gościa Opolskiego" nr 7/2013.