Oj, niejedną świnkę się widziało biegającą po podwórku.
Ach, absolutnie, w żadnym wypadku nie jestem Robertem Makłowiczem, choć łyżkami mógłbym go jeść. Ewentualnie – jeśli już naprawdę byłaby taka potrzeba – to potrafiłbym być Magdą Gessler. Choć z pewnymi – że się tak tu nader elegancko wyrażę – ograniczeniami. A to dlatego mógłbym być nią, że też umiem zakładać różowe poncho, a gdyby zaszła pilna konieczność, to nawet rzucałbym talerzami i patelniami w kuchni czy też w salonie. Co wyjawiam w celu zaznaczenia, że musiałaby być to sytuacja iście graniczna, bo z natury kucharzem nie byłem, nie jestem i być nie zamierzam. Robię znakomitą i niepowtarzalną – na co są jakże liczne i wiarygodne świadectwa – jajecznicę na pomidorach. I tyle.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.