Wielkopiątkowe nabożeństwo Drogi Krzyżowej na annogórskich dróżkach kalwaryjskich.
- Wczoraj Pan Jezus pragnął gorąco spożyć z nami Paschę, pierwszą Eucharystię. Dzisiaj kontynuujemy wędrowanie z Jezusem po kalwarii, by przeżywać stacje Drogi Krzyżowej: to co Pan Jezus wycierpiał, jego śmierć na krzyżu, oddanie życia po to, byśmy my to życie mieli. Szczęśliwi tacy jak wy, którzy tutaj przybyliście, by rozważać mękę i śmierć Jezusa. Może aura nie sprzyja, bo i wiatr, i chłód, ale słońce się przebija. Ale życie takie jest. Pan Jezus nie wybierał swojej drogi krzyżowej, nie wybierał jej pory. Po prostu szedł i pokazywał, że każdy z nas też może iść. My też się borykamy z różnymi problemami i trudnościami. Obyśmy tu dzisiaj uczyli się od Jezusa - powiedział na rozpoczęcie Drogi Krzyżowej na annogórskiej kalwarii o. Jonasz Pyka, gwardian klasztoru franciszkanów na Górze Świętej Anny.
W wyjątkowej, trwającej ok. 6 godzin drodze krzyżowej na kalwarii w Wielki Piątek, wzięło udział ok. 2 tysiące osób. Wśród nich sporo było rodzin nawet z małymi dziećmi. Droga krzyżowa - śpiewy i rozważania oparta była o tradycyjne nabożeństwo kalwaryjskie z sięgającej połowy XVIII wieku „Kalwaryjki”. W drodze ścieżkami kalwaryjskimi polecani w modlitwach byli liczni zmarli przyniesieni przez pątników w „wypominkach”. W drodze franciszkanie głosili kazania.
- To może ostatnia droga krzyżowa w naszym życiu. Tego nie wiemy. Ale każdy dzień przybliża nas do momentu, w którym spotkamy się z Jezusem Chrystusem na kalwarii naszego życia. I wtedy powiemy „wykonało się” i z Jezusem Chrystusem oddamy ducha swego - mówił o. Tyberiusz Pietras.
Pielgrzymi uczestniczyli w nabożeństwie w skupieniu,pobożnie śpiewając z "Kalwaryjki" Andrzej Kerner /Foto Gość Charakterystycznym momentem kalwaryjskiej drogi krzyżowej było „nabożeństwo Gradusów”. Pielgrzymi na kolanach pokonywali stopnie kaplicy Gradusów – Świętych Schodów, ze stopniami schodów wykonanymi na wzór jerozolimskich schodów po których prowadzono Jezusa w czasie procesu.
- Także dziś człowiek sprzedaje Jezusa za 30 srebrników: bo kariera ważniejsza, bo pełne konto ważniejsze. Człowiek zaczyna się gubić jak Judasz, traci sens życia. A my powinniśmy brać przykład z naszego Pana i Mistrza - umywać nogi drugiemu człowiekowi. Czy potrafiliśmy poświęcić drugiemu człowiekowi pięć minut? Uśmiechnąć się, powiedzieć dobre słowo, pójść do sąsiada, który mieszka samotnie? Umywanie nóg – to klękanie przed drugim człowiekiem, który potrzebuje naszej pomocy - mówił o. Ambroży Pampuch, proboszcz parafii na Górze Świętej Anny.