Rwali się do wolności i życia

W czasie wojny ucieczki próbowało około dziesięć tysięcy jeńców obozu w Lamsdorf (dziś - Łambinowice).

Dokładne cyfry nie są znane, ponieważ oczywiście nie wszystkie ucieczki znajdowały swój zapis w dokumentacji obozowej. – Prawo wojenne, tj. konwencja genewska z 1929 r., w art. 50-52 dawała jeńcom moralne prawo do ucieczki – podkreśla dr Piotr Stanek, kierownik Działu Naukowego Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach-Opolu. Jednak w marcu 1944 r. dowództwo Wehrmachtu wydało rozporządzenie tzw. Kugel-Erlass („rozwiązanie kulkowe”), na mocy którego jeniec schwytany w czasie ucieczki miał być przekazywany do obozu koncentracyjnego albo praktycznie bez sądu rozstrzeliwany po ujęciu podczas próby ucieczki.

Drastyczne zaostrzenie prawa nieco ostudziło chęć jeńców do wydostania się z niewoli, ale nie powstrzymało jej całkowicie. – Nawet Brytyjczycy, którzy uciekali najchętniej , a część z nich dlatego, żeby pokazać swoją siłę i sprawność, żeby nie marnować czasu w niewoli, żeby mieć co opowiadać swoim krewnym, kolegom i znajomym – trochę wyhamowali swoje zapędy. Zanim wprowadzono to prawo, niektórzy uciekali z obozu, szybko dawali się złapać i wracali do niewoli w glorii bohaterów, mieli się czym popisać przed kolegami – opowiada dr Stanek.

Podstawowe motywacje uciekinierów były głębsze. – Jeńcy planowali ucieczki, zajmowali się przygotowaniami do nich, również po to, żeby nie dopadła ich ciężka choroba obozowa – tzw. choroba drutów. Przejawiała się ona w tym, że w beznadziejnej sytuacji niewoli było im już tak bardzo wszystko jedno, nie widzieli żadnej nadziei, że szli na druty ogrodzenia po to, żeby ich strażnik obozowy zastrzelił. Planowanie i przygotowania przerywały obozową monotonię i chroniły przed popadnięciem w marazm – mówi historyk z CMJW.

Historie niektórych ucieczek są barwne i dramatyczne. Część z nich kończyła się tragicznie, śmiercią na drutach (tak m.in. zginął powstaniec warszawski Janusz Sznytko).

Rwali się do wolności i życia   Stary cmentarz jeniecki w Sowinie k. Łambinowic Andrzej Kerner /Foto Gość W Lamsdorf jeńcy wielokrotnie budowali tunele wyprowadzające ich poza kolczaste druty ogrodzenia. Ich inżynierski kunszt – po wykryciu w wyniku zdrady współwięźniów albo podsłuchu, który prowadziły straże obozowe – był podziwiany nawet przez niemiecką administrację obozu czy specjalne inspekcje z centrali.

Jednym z tuneli, który długo, bo przez prawie półtora roku, pozostawał w tajemnicy, uciekło 22 lotników RAF (w tym sześciu Polaków). Plan mieli taki, żeby uciec samolotami przejętymi na lotnisku wojskowym w nieodległym Wierzbiu. Udało im się tam dotrzeć. Jednak tylko jeden z samolotów był sprawny. Okazało się, że w bakach na paliwo pozostałych maszyn był cukier – dosypany tam przez robotników przymusowych w ramach sabotażu.

Więcej historii ucieczek z obozu jenieckiego w Lamsdorf w „Gościu Opolskim” nr 17/30 kwietnia.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..