Przypomnijmy: sumienie jest sprawą konkretnego człowieka, jest osobową i osobistą reakcją wobec problemu dobra i zła. Najmocniej odczuwamy głos sumienia, gdy przekroczymy granicę zła.
Niezależnie od tego, czy ktoś jest wierzący, czy nie, jako że sumienie jest wyposażeniem każdego człowieka. Innymi słowy – jest naturalną zdolnością i detektorem granicy między dobrem i złem. Wiedzieli o tym ludzie wszystkich epok. Wiele na ten temat znajdziemy nie tylko w Biblii, lecz także w greckich dramatach czy w dzisiejszych filmach. Ów wewnętrzny głos odzywa się już w dzieciństwie, powinien być wielką siłą w życiu dorosłym. Nieraz na starość bardzo przybiera na sile. Jak każdą naturalną sprawność człowieka, tak i ów „wykrywacz zła” trzeba nie tylko pielęgnować, ale ćwiczyć, rozwijać, doskonalić. Z jednej strony – aby wrażliwość moralna nie spadła poniżej poziomu, który jest konieczny jako atrybut człowieczeństwa. Z drugiej – aby wskutek nadwrażliwości nie paraliżowała wewnętrznie. A po trzecie – aby była wrażliwością ogarniającą równomiernie wszystkie dziedziny i zakamarki życia. Doświadczenie wieków uczy, że najlepszą szkołą formowania sumień jest wiara i płynąca z niej autentyczna religijność.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.