Noc Kultury w Opolu: Wielokulturowość.
Ósma Noc Kultury w Opolu przebiegała pod hasłem: „Wielokulturowość” i wśród kilkudziesięciu imprez pojawiły się m.in. wątki niemieckie (co dość oczywiste), ukraińskie, łemkowskie, żydowskie, a nawet bałkańskie i angielskie.
Czterdzieści instytucji kultury i sztuki – teatry, kina, muzea, biblioteki, media, sceny koncertowe, stowarzyszenia – zaproponowało łącznie ponad pół setki wydarzeń: koncertów, wystaw, spotkań autorskich, warsztatów sztuki i rzemiosła, happeningów etc. Rzecz nie do ogarnięcia przez pojedynczego konsumenta kultury w jeden wieczór i noc. Stąd wieczne utrapienie dziennikarzy i reporterów – co relacjonować, gdzie być, jak zdążyć?
Jak zwykle – mimo chłodnego wieczoru – uczestników tegorocznej Nocy Kultury można było liczyć w tysiącach. – Najbardziej lubię – oprócz samych imprez – to, że można tu spotkać fajnych ludzi: pełnych ciekawości świata, otwartych, uśmiechniętych, życzliwych – mówi Ewa, która przyjechała na Noc Kultury z Kędzierzyna-Koźla.
Pogłębionym akcentem programowej wielokulturowości tegorocznej Nocy Kultury było otwarcie w Muzeum Śląska Opolskiego wystawy „Łemkowskie wspomnienia” i spotkanie z Antonim Krohem, autorem prezentowanych na niej zdjęć oraz książki o Łemkach „Za tamtą górą”. Autor: etnograf, muzealnik, tłumacz, dziennikarz przez dziesiątki lat zainteresowania losem Łemków zyskał ich zaufanie i przyjaźń.
Wystawa otwarta została w roku 70. rocznicy akcji „Wisła” – wysiedlenia Łemków z Bieszczad, Beskidu Niskiego, Pienin i innych krain południowo-wschodniej Polski. – Wielka szkoda, że nie ma żadnych oficjalnych, państwowych uroczystości z tej okazji. Bo się to Łemkom po prostu należy. To wydarzenie nie ma w Polsce odpowiedniej rangi. Jeżeli ponad sto tysięcy ludzi zostaje przesiedlonych, to jest to wielka krzywda. Teraz rodzi się czwarte pokolenie po wysiedleniu. Ta trauma wciąż w nich trwa. Tego się nie da zapomnieć ani zamieść pod dywan – mówił Antoni Kroh.
– Przyszłam tu z mężem i córką, bo szukam swoich łemkowskich korzeni. W 1947 r. moja babcia z dziadkiem wyjechali z Wetliny na Pomorze i nie zostali tam dobrze przyjęci. Moje panieńskie nazwisko jest typowo łemkowskie: Boburczak – mówi Kamila Figura z Opola.
Kiedy w muzeum trwała rozmowa o Łemkach, na opolskim rynku porywał do tańca w rytmach bałkańskich i żydowskich zespół„Klezmafour. Na wieżę Piastowską już nie można się było dostać, bo miejsca były zarezerwowane do północy. W Muzeum Polskiej Piosenki członkowie pochodzącego z Kluczborka i obchodzącego 35-lecie, legendarnego zespołu reggae Bakshish tłumaczyli, dlaczego nie weszli w świat mediów i internetu, by promować swoją twórczość, a mimo tego na ich koncertach nie brakuje publiczności „o oczach, w których widać zrozumienie”. Na placu Wolności gromadzili się zaciekawieni starymi pojazdami, a w „Dworku Artystycznym” Darek Czarny i Ryszard Żarowski, dwaj gitarzyści, współtwórcy Starego Dobrego Małżeństwa, dawali koncert muzyki łagodnej.