Starannie dobieraj sobie znajomych, nie właź między wrony, byś nie krakał tak, jak one.
„Pokazali kulturę dziczy – nieestetyczna, kłamliwa, demagogiczna, nienawistna, oszalała”. Zdanie skopiowane z któregoś portalu internetowego. Nie chcę pamiętać, kto pisał, o kim pisał, dlaczego pisał. Bo żadnych wycieczek pod adresem konkretnych osób nie chcę. W każdym razie owo zdanie wydało mi się prawdziwe. Tyle, że jego prawdziwość może zostać odniesiona do wielu autorów, portali, postów, komentarzy. Gdy sobie to uświadomiłem, zacząłem tak trochę na chybił-trafił klikać po różnych miejscach internetu. Żadne metodyczne badania, żadna sonda. Raczej taki impresjonistyczny obraz, niepełny i otwarty powstał.
Dość często powtarzająca się w tym obrazie plamka jest koloru takiego szarego, nijakiego. Jakby pędzel malarza był zapaćkany, nieczyszczony, albo i nieumiejętnie maczany na palecie. To ogromna niestaranność wypowiedzi. „Nieestetyczna” – napisał ktoś cytowany wyżej. Brak dużych liter, lekceważenie kropek i przecinków. Niedopowiedziane podmioty i orzeczenia w zdaniach. O innych gramatycznych i stylistycznych szczegółach zamilczę.
Pewien biskup zwykł zwracać się do mnie słowami: „Witam polonistę i syna polonistki!”. Bo tak jest w istocie – moja mama polonistka wbiła mi (tudzież kolegom i koleżankom) do głowy zasadę poprawności budowy zdania – pełnego, kompletnego pod względem formalnym. Treściowym także. Wysiłki mamy polonistki kontynuowała w liceum nasza łacinniczka. Później, już na specjalizacji, doszła biblijna greka. Widocznie takiej szkoły dziś nie ma. Byle gadać. A potem taki „gadacz” sam się dziwi, że go nie rozumieją, albo – co gorsze – opacznie rozumieją. Czasem nawet sam nie wie, co powiedział (napisał).
Inna plamka w tym obrazie ma kolor zdecydowanie czarny. Bywa ozdobiony gwiazdkami – nie wiem, czy przez autora tekstu, czy moderatora portalu (w wersji „audio” jest małe „piiip”). Określa się to mianem przekleństw. To nie przekleństwa, to kliniczny objaw ubogiego słownika. Wystarczy tych pięć, sześć słów i można powiedzieć prawie wszystko. Tylko to coś tak, jak z dinozaurami. „Chru-chruuu” – odezwał się jeden. „Chła-chłam” – odmruknął drugi. I dlatego dinozaury wyginęły... A jak kto chce uczyć się sztuki przeklinania, odsyłam do Sienkiewicza. Powieściowy Zagłoba to kląć potrafił! Ale żeby tak kląć, trzeba mieć bogaty słownik w głowie, a do tego rozległe skojarzenia. I to jest przewaga Sienkiewicza nad współczesnymi nam pleciugami z rodu dinozaurów.
Jeszcze inny rodzaj plamek w tym impresjonistycznym obrazie, to zamienianie kolorów. Tam, gdzie czekalibyśmy na soczystą zieleń (na przykład liści dębu), mamy jakieś czerwone ciapki. Albo piękny nadmorski piasek nagle zamienia się w buraczki z keczupem. Co mam na myśli? Nieopisane mieszanie pojęć. Jakich? Najpierw politycznych. Określenia „prawica – lewica” dawno już straciły pierwotne i istotne znaczenie. Nie wiem, ale zdawać by się mogło, że „ojciec kłamstwa” (Biblia tak zwie diabła) z lubością miesza języki ludzkie. Chichocze przy tym z uciechy, że już drugi krok wykonany – ludzie zamieniają dobro i zło. A diabłu od zawsze o to chodziło. Reszta mało ważna.
Albo walka z demokracją w imię demokracji. Coś jak ten barokowy symbol śmierci – wąż zjadający siebie samego od ogona. Albo odmieniany we wszystkich przypadkach (nie tylko gramatycznych) termin „niezawisłość”. Odnoszę wrażenie, że najczęściej chodzi o niezawisłość w stylu piórka na wietrze. Zawsze można się pobujać i fajnie jest. Ale jak piórko upadnie na kupkę... To nawet jeśli litościwa ręka piórko umyje, nie będzie już ani piękne, ani zdolne do bujania pod obłokami.
Można by jeszcze wiele pisać. Spróbujcie sami wyłapać różne dziwności tego obrazu. I to nie tylko wśród autorów postów, ale w przemówieniach Polityków i polityków (politykierów także). Owszem – są wśród nich ludzie z klasą. A prymusów to nawet lubię, bo sam prymusem nie byłem. Nie wymieniałem jednych, nie będę wymieniał innych. O sprawę chodzi, nie o osobiste wycieczki.
Na koniec zalogowałem się na Facebooka. Wiedziałem, że tak będzie, ale potrzebowałem potwierdzenia. Zdania na ogół domknięte, podmiot i orzeczenie na swoim miejscu. Żadnych wygwiazdkowanych zwrotów. Dużo dołączonych „uśmieszków”. Owszem, co jakiś czas było „Hmmm...” – ale, okazuje się, że to też może coś znaczyć i nie być z krainy dinozaurów. Pogodne zdjęcia. Czy fejs jest inny? I nie, i tak! Przecież ja widzę wpisy tylko moich znajomych, których sam dobieram! Jaki więc wniosek? Starannie dobieraj sobie znajomych, nie właź między wrony, byś nie krakał tak, jak one.
I jaki jest ów impresjonistyczny obraz? Plamek psujących jego kompozycję i przejrzystość jest sporo. Ale w sumie obraz jest czytelny i klarowny. Pewnie nawet piękny. Dlatego, mimo wszystko, jest się z czego cieszyć.