To kolejna, ważna zasada etyczna: być dla innych. To znaczy dla kogo?
Natura, nawet w znaczeniu biologicznym, wiąże nas z pewnymi osobami ściślej. Matkę z dzieckiem. Ojca też, choć więzy są nieco inne. Męża z żoną i na odwrót. Te więzy znowu są inne. Nie znaczy, że mniej ważne. Ale wokoło są też inni ludzie. Czy dla nich także mam być? Oczywiście, choć znowu inaczej. Nawet dla przypadkowo spotkanego człowieka czasem trzeba być w bardzo intensywny sposób. Na przykład ratując mu życie w czasie jakiejś katastrofy. A ratownik? Ratownik owo „bycie dla” wkalkulował w swój zawód. Zobowiązanie ma więc podwójne. Temat jest rozległy. Stawiamy jednak jeszcze inną tezę. Mianowicie: kto nie potrafi (nie chce) być dla innych, traci istotną cechę swego człowieczeństwa. Bo tak naprawdę dopiero w realizacji owego „bycia dla” ujawnia się w całej pełni „ja” konkretnej osoby. Etycy nazywają to proegzystencją człowieka. Dodać trzeba, że już u dzieci, nawet małych, dostrzegamy wzruszające nieraz przejawy bycia dla innych, i to niekoniecznie najbliższych. Niemniej jednak ważnym elementem dojrzewania człowieka jest pogłębianie się postawy proegzystencji i świadome jej akceptowanie. Jest to trudne, ale i piękne.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.