- Trud sprawia, że człowiek staje się taki bardzo mały, a to pomaga otworzyć się na łaskę Pana Boga - przyznaje Bożena Sękala z "piątki" zielonej.
Piątek to dla jednych grup piąty, a dla innych już szósty dzień drogi. Palące słońce, wysokie temperatury i wiele kilometrów w nogach - wszystko to daje się we znaki pielgrzymom. Na postoju obiadowym przy kościele św. Maksymiliana Marii Kolbego w Kulejach, gdzie zatrzymały się grupy strumienia nyskiego i raciborskiego, z uśmiechem i na boso podbiega do mnie Bożena Sękala z kietrzańskiej „piątki” zielonej. Zaskakuje mnie jej świeżość i pogoda ducha wymalowana na twarzy. Wokół wiele osób położyło się na karimatach, wielu choć na chwilę przysnęło. Jedni szukają cienia, inni wody dla ochłody.
A uśmiech Bożeny, która do Czarnej Madonny wędruje po raz 9., skłania mnie do spytania, jak przeżywa pielgrzymkę, czym jest dla niej 7-dniowe wędrowanie na Jasną Górę. - Pielgrzymka to dla mnie szczególny czas rekolekcji, odnowy relacji z Jezusem. Na szlaku jest dużo modlitwy i trwania przed Panem Jezusem, ale jest to dla mnie też czas wspólnotowy, czas otwarcia się na drugiego człowieka. Mogę powiedzieć, że podczas tych rekolekcji miałam dużo wartościowych spotkań z ludźmi i ważnych, ciekawych rozmów - opowiada Bożena.
- W naszej grupie nie tylko razem wędrujemy, ale też śpimy we wspólnym miasteczku namiotowym. Pomagamy sobie w rozstawieniu namiotów, razem przygotowujemy posiłki, razem jemy. 24 godziny na dobę jesteśmy ze sobą. Razem nawet się śmiejemy, że w nocy mamy koncert, bo „śpiewamy” na głosy, jedni mocniej, drudzy słabiej. To taka nocna forma uwielbienie Pana - uśmiecha się Bożena.
- Trud pokonywania drogi i zbolałe nogi - to wszystko sprawia, że człowiek staje się w tym wszystkim pokorny. Zaczyna rozumieć, że jest zależny od wspólnoty, z którą pielgrzymuje, od pogody. W tym wszystkim staje się taki bardzo mały, a to pomaga otworzyć się na łaskę Pana Boga. To jest ogromna wartość i plus pieszej pielgrzymki. Tu można powiedzieć: „Panie Boże, Ty mnie masz. Troszcz się o mnie” - przyznaje Bożena, która tym razem na Jasną Górę idzie z asfaltówką.
Podkreśla, że potrzebujemy łaski Pana Boga i potrzebujemy drugiego człowieka, nie tylko w pielgrzymce, ale w całym życiu. - Nie wolno nam się zamykać. Jesteśmy zależni - dopowiada.
A jak wspólnota pielgrzymkowa żyje w codzienności, po powrocie z Jasnej Góry? - Po pielgrzymce widzimy się w codzienności, czy to na Mszy św., czy na ulicach Kietrza. Witamy się ze sobą, a także bardzo często wracamy do tego, co sobie powiedzieliśmy w rozmowach na pielgrzymim szlaku - odpowiada.