Msza św. za ks. Krzysztofa Grzywocza w jego rodzinnej parafii w Koźlu-Rogach.
- Cieszymy się, że w tych trudnych chwilach, których doświadcza rodzinna parafia ks. Krzysztofa, nie jesteśmy sami. Ks. Krzysztof wyszedł w góry, które tak ukochał, w samotną wędrówkę w przededniu śmierci swojej mamy (śp. Zofia Grzywocz zmarła 18 sierpnia 2012 r. - przyp. ak). Choć upłynęły już ponad dwa tygodnie wciąż jesteśmy jak owi uczniowie Jezusa idący do Emaus. Ludzie Wielkanocy, ale smutni. Każdy z nas zadaje sobie i ludziom wokół mnóstwo pytań, na które nie znajduje odpowiedzi - powiedział ks. proboszcz Jerzy Tomeczek witając licznie zebranych w sobotni wieczór na Mszy św. (rodzina, krewni, przyjaciele z różnych stron kraju, a także z zagranicy oraz wielu parafian) w intencji ks. Krzysztofa Grzywocza, której w jego rodzinnej parafii Koźle-Rogi przewodniczył bp Rudolf Pierskała. Obok proboszcza koncelebrował m.in. jego poprzednik ks. Marian Pleśniak.
Ks. Tomeczek podkreślił, że parafianom z Rogów nie jest obojętny los ks. Grzywocza. Przypomniał, że 20 lat temu podczas powodzi sam jeden pontonem dowoził chleb mieszkańcom Rogów uwięzionym w domach.
- Tylko Bóg może uspokoić wasz ból i niepokój. Nasze życie jest pielgrzymką, a każdy ból na tej drodze – także krzyż i ból zaginięcia ks. Krzysztofa – jest krzyżem, który musimy ponieść, jeśli chcemy iść za Jezusem. Trzeba wywyższyć w naszym życiu krzyż Chrystusa - mówił w homilii bp Rudolf Pierskała.
- Jesteśmy w obliczu tajemnicy. Świat chce wszystko odrzeć z tajemnicy, odkryć, osądzić. A Bóg jest Tajemnicą. Ks. Krzysztof był dla wielu ludzi mostem do Boga - mówił ksiądz biskup.
- Panie Jezu, daj nam pokój w sercu i daj pokój ks. Krzysztofowi. Przez ostatnie dwa tygodnie byliśmy pełni niepokoju w sercu i duszy. Nie znajdujemy odpowiedzi na pytania: dlaczego nie ma ks. Krzysztofa? Jakie mogły być przyczyny zaginięcia? Jakie wnioski należy wyciągać? - mówił bp Pierskała nawołując zebranych do zaufania i oddania się Bogu, przypominając modlitwę ks. Dolindo Ruotolo: „Panie Jezu, Ty się tym zajmij”.
Anna Wilamek Andrzej Kerner /Foto Gość - Chcielibyśmy poznać tajemnicę zaginięcia i dowiedzieć się przyczyn, zobaczyć jego twarz, uspokoić swoją duszę. Jednak szacunek dla zaginionego wymaga uspokojenia naszych myśli, milczenia i dyskrecji. Nie bierzcie wzoru z tego świata. Dyskrecja, milczenie, modlitwa i oddanie się Bożej Opatrzności – to w tej sytuacji niesienie krzyża. Panie, naucz nas chronić Boską tajemnicę, która jest we wszystkim obecna, naucz nas pozostawiać pytania bez odpowiedzi i przesłanki bez wniosków, nie rozdzierać na siłę wszystkich zasłon szanując Boskie sekrety i Boskie milczenie - mówił ksiądz biskup.
W oczach wielu osób wychodzących z kościoła-rotundy pw. NMP Królowej Świata widać było wzruszenie, także łzy.
- Ojciec Krzysztof towarzyszy mi od 13 lat jako ojciec. Świadomie używam w tym miejscu czasu teraźniejszego. Nie potrafię myśleć o nim jako o zaginionym. Nie mam wątpliwości, że jest w mocnych i czułych rękach Boga. Brak ciała odczytuję jako wielkanocne przypomnienie, że on żyje. Od kilku tygodni towarzyszy mi modlitwa Ojcze nasz w języku suahili – Baba Yetu, w wykonaniu chóru i orkiestry. Tam go odnajduję. I z całego serca dziękuję Bogu za kochające serce Ojca Krzysztofa, tak podobne do serca Boga Ojca - powiedziała „Gościowi Opolskiem” Anna Wilamek, która przyjechała na Mszę do Rogów z Poznania.
Katarzyna Jabłońska Andrzej Kerner /Foto Gość - Krzysztof zawsze był dla mnie autorytetem, ale znajomość przerodziła się w przyjaźń niezbędną, w przyjaźń, bez której wiele o Panu Bogu bym nie wiedziała. Krzysztof miał niezwykły słuch na ludzką kruchość i potrafił kruchych ludzi wzmacniać. Przy Krzysztofie w człowieku coś się rozświetlało. On swoją osobą, uważnością, czułością wręcz i ciepłem dyskretnym, nie narzucającym się, potrafił wydobywać z człowieka dobro. To jest jeden z najbliższych mi ludzi na świecie, jestem mu niezwykle wdzięczna. Mam poczucie bezsensu całej tej sytuacji. Jak pomyślę ilu ludziom on pomagał, również tym potwornie poranionym duchowo, to chciałabym się buntować. Ale nie mogę ze względu na Krzysztofa. Bo on był człowiekiem sensu i mówił, że sens do nas przyjdzie jeśli się będzie na niego otwartym. Mam nadzieję tylko, że jeśli stało się coś dramatycznego, to nie cierpiał - powiedziała nam Katarzyna Jabłońska, sekretarz redakcji „Więzi” z Warszawy, przyjaciółka i autorka wielu wywiadów z ks. Krzysztofem Grzywoczem.