Adwentowy dzień skupienia księży.
Dni skupienia stanowią jeden z wątków formacji księży, ale nie tylko. Przed rozpoczęciem adwentu na takim „dniu” spotkali się i księża, i organiści. Celnie sens i potrzebę takich godzin i modlitwy, i braterskiego spotkania ujął w adoracyjnej modlitwie o. Sławomir: „Byśmy nie płoszyli, Panie, Twojej obecności”. Obecność Pana – to przecie motyw adwentowy, ale o bardzo szerokim spektrum. Dlatego wspomniany mnich prowadził księży w adoracyjnej modlitwie przez siedem obszarów tej obecności: eucharystia, hierarchia, brat, wspólnota, krzyż, słowo Boże, moje serce. A przewodników tego dnia było czterech – benedyktyni z klasztoru w Biskupowie, bracia – jak sami o sobie mówią.
Była więc modlitwa – i adoracyjna z dominantą ciszy, i brewiarzowa (choć zamiast brewiarzy dominowały przygotowane wydruki oraz będące w zdecydowanej mniejszości smartfony. Po części modlitewnej objawiła się radość. Pączki i kawa były, ale radość z innego źródła płynęła. Z braterskiego spotkania. Wyraźnie widać to na zdjęciach – młodsi i starsi, wikarzy i biskup uśmiechnięci a nawet roześmiani. Wszyscy pogodni. Radość jest Boża. Dobrze, gdy wśród głosicieli Boga tryska ona z całą siłą. Przewodnicy dnia, benedyktyńscy mnisi, przynieśli ją widać w sobie. Na takich dniach radości nie brakuje, ale tym razem miała natężenie szczególne. To dobrze.
Część trzecia była szczególna. Zwykle jest wykład w wydziałowej auli. Tym razem też był. Jak na wykład krótki – ale niezwykle skondensowany. I biblijny. Przed audytorium stanął najstarszy benedyktyn, o. Ludwik. Mówił o czuwaniu. A księgi Pisma świętego temat ten podejmują od czasów jeszcze przed chrystusowych. W ustach Jezusa wezwanie do czujności powtarza się wielekroć. Często z dopełnieniem: czuwajcie i módlcie się. A to przecież jest Adwent! Prelegent wskazał na niektóre obszary, w których każdy człowiek, tym bardziej chrześcijanin i jeszcze bardziej kapłan powinien czuwać. Mocno mówił o niektórych sprawach.
W kontrapunkcie do wykładu była ostatnia odsłona spotkania. Przed słuchaczami usiadło czterech młodszych (w zróżnicowanej młodości – i to było sympatyczne) mnichów, bracia: Justyn, Sławomir, Marcin i Michał. Opowiadali prosto, bez patosu, nawet dowcipnie o swoich doświadczeniach obecności Boga w zwyczajnej codzienności. Bo jak ktoś nie potrafi tej Obecności w powszednich sprawach dostrzec, to gotów ją z życia wypłoszyć.