Nowa wystawa w Centralnym Muzeum Jeńców Wojennych opowiada o tym, jak w niewoli polscy żołnierze utrzymywali więź ze swoimi żonami i dziećmi.
- Słowa „Tatusiu, kiedy wrócisz?”, które trafiły do tytułu naszej wystawy, nie są cytatem z jednego konkretnego listu. To cytat z wielu listów, które mieliśmy okazję zdobywać, przeglądać i czytać - mówi dr Renata Kobylarz-Buła, wicedyrektor Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach-Opolu i kustosz wystawy prezentowanej w opolskiej siedzibie muzeum.
Na wystawie znalazła się korespondencja pochodząca zarówno ze zbiorów muzeum, jak i ze zbiorów prywatnych. - To kartki, które są pisane przez córki i synów do tatusia, tatki, tatulka, ojczulka. Te słowa są już mało używane, ale takie znajdujemy w korespondencji jenieckiej. Zapisywane były na specjalnych blankietach, wzbogacane były fotografiami, rysunkami własnoręcznie wykonanymi, opatrzone stemplem cenzury obozowej. Często docierały do adresatów z opóźnieniem - opowiada Renata Kobylarz-Buła.
Są to zarówno listy pisane przez dzieci do ojców w niewoli, jak i listy pisane przez jeńców do swoich żon i dzieci. - Te drugie zdominowane były przez troskę o los najbliższych, przez podskórny, nie wyrażany lęk o to, co się dzieje z rodziną pozostawioną w okupowanej Polsce - wyjaśnia kustosz wystawy.
Ekspozycja powstała dzięki zasobom muzeum i zbiorom prywatnym kilku rodzin jenieckich, które udostępniły korespondencję z lat II wojny światowej. Dwie z tych rodzin uczestniczyły w wernisażu.
- Doskonale pamiętam moment, kiedy żegnaliśmy ojca w sierpniu 1939 roku i jego przyjazd 2 stycznia 1946 roku. Do niewoli dostał się 6 października 1939 r. - wspominał Piotr Wiesław Matejuk. - Ten okres niewoli ojca był wypełniony korespondencją. To blisko 300 listów i kartek zgromadzonych w Warszawie. To są relikwie rodzinne. Nie wyobrażam, jak moglibyśmy się z nimi rozstać - podkreślał.
- Do listów często załączane były fotografie obozowe i z naszej strony fotografie rodzinne. Pokazywany był mój brat, którego ojciec nie widział, a który rósł z roku na rok. A tuż przed świętami Bożego Narodzenia ojciec załączał do listów celofanowe torebki z opłatkiem. To samo myśmy robili. W ten sposób dzieliliśmy się opłatkiem, będąc daleko od siebie - wspominał.
- Bardzo śledziliśmy na listach i kartkach, które przychodziły od ojca, miejscowości, gdzie on przebywał - dopowiedział.
Podczas wernisażu Piotr Wiesław Matejuk opowiadał o listach wysyłanych do ojca, który lata II wojny światowej przeżył w niewoli Anna Kwaśnicka /Foto Gość
Jan Mystkowski opowiedział o 500 listach zgromadzonych w jego rodzinie. To zarówno korespondencja kierowana do ojca Andrzeja, jak i od ojca posyłana mamy Krystyny. - Mój starszy brat urodził się dwa tygodnie przed wybuchem wojny, więc ojca nie widział. Znał go tylko z opowieści mamy. Kiedy trafił do rodziny portret ojca (twarz i popiersie - przyp. red.), to mama powiedziała: „Jędrek, spójrz, to jest twój tato”, a on odpowiedział, że nie chce takiego taty, co nie ma ani rączki, ani nóżki, z tylko jedno ucho - opowiadał Jan Matejuk, który urodził się rok po powrocie ojca do domu. - Byłem głównym odbiorcą obozowych wspomnień ojca, wypytywałem go, chciałem, jak najwięcej wiedzieć, bo interesowały mnie wojenne opowieści - przyznaje.
Na wystawie można zobaczyć ryngraf z wizerunkiem Matki Boskiej Ostrobramskiej, który w rodzinie Mystkowskich jest szczególną pamiątką. Został wykonany w Oflagu II B przez por. Andrzeja Mystkowskiego i przesłany jego żonie Krystynie. - Jest namalowany na oszlifowanej skorupie ze zbitego klosza. Jeńcy wykonywali różne rzeczy. I niby przypadkowo klosz mleczny został zbity i z jednego kawałka wyszlifowana została tarcza ryngrafu, na której bardzo pięknie został wykonany obraz Matki Bożej. Na odwrocie jest napis: „Krysieńce w dniu imienin, polecając ją opiece Matki Bożej” - opowiadał pan Jan.
Wystawa jest efektem projektu edukacyjnego „Dzieci listy piszą”. - To rodzaj śledztwa historycznego, które udało nam się przeprowadzić. U początku była cenna kolekcja kapitana Józefa Kobylańskiego, będąca w posiadaniu naszego muzeum. Znajdują się w niej dziecięce kartki i rysunki wysłane do jednego obozu - Oflagu VI B Dössel z jednego miejsca - z przedszkola z Kraśnika, niedaleko Lublina. Dzięki zaangażowaniu wielu historyków lokalnych, pasjonatów historii i kolekcjonerów udało nam się dotrzeć do wielu interesujących materiałów i pokazać, jak wyglądało życie rodzin i jaka była rola przedszkola we wspieraniu polskich jeńców wojennych. Z przedszkola w Kraśniku wychodziły nie tylko kartki i rysunki, ale też konkretna pomoc żywnościowa - opowiada Renata Kobylarz-Buła.
Druga część ekspozycji ukazuje relacje między internowanymi w obozach a ich żonami i dziećmi. - Obok kopii korespondencji jest szereg oryginałów, m.in. książeczka o przygodach kropelki wody wykonana przez polskiego oficera dla córki, która miała się dopiero narodzić, rysunek wykonany z okazji I Komunii św. czy zdjęcia z obozowych warsztatów, w czasie których żołnierze wykonywali zabawki - wylicza Renata Kobylarz-Buła.