Żywa szopka w Białej gromadzi dużych i małych - przyciąga kolędowanie, ognisko i ciekawe zwierzęta.
Najpierw dzieci przedstawiły jasełka Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Tak jak w betlejemskiej grocie, w której urodził się Jezus, zgromadzili się pasterze i Trzej Królowie, tak żywa szopka w Białej przyciąga tłumy parafian i gości, ale przede wszystkim ludzi do siebie. Na czas Bożego Narodzenia stała się swoistym centrum miasta.
- To miejsce bardzo integruje ludzi. Przychodzą tu nie tylko po to, by zobaczyć osiołka, lamę czy jakieś ptactwo, ale by spotkać się ze znajomymi, porozmawiać... - przyznaje o. Franciszek Bieniek OSCam, proboszcz parafii w Białej.
Uroczyście poświęcono ją tuż po Pasterce, 25 i 26 grudnia było przy niej kolędowanie, ubarwione drugiego dnia jasełkami uczniów z ZSP z Białej, tam też zakończy się 7 stycznia orszak Trzech Króli.
Co roku z rodziną i gośćmi w tym kolędowaniu uczestniczy Bogumiła Jakubik, a rozmawiająca z nią Franciszka Stefanów, dopiero od pół roku mieszkająca w Białej, stwierdza: - Bardzo mi się taka tradycja podoba. To trzeba podtrzymywać. Mój syn jest misjonarzem w Afryce, więc tam święta wyglądają zupełnie inaczej, są inne tradycje, zwierzęta, jest upał, ale wszyscy cieszą się z Bożego Narodzenia.
Zwierzaki okazały się bardzo przyjazne i kontaktowe - nie bały się wyciąganych w ich stronę ludzkich rąk Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość - Jak tu trafiłem, zaraz po święceniach, tutejsi parafianie zaproponowali, żeby zrobić żywą szopkę. I razem ją zrobiliśmy. Miała być do końca grudnia, ale jej „oglądalność” była tak duża, że została do 6 stycznia. Tego lata wybrukowano część podwórka, wysypano kamieniem, a potem postawiono konstrukcję, która częściowo ma już pozostać. Uruchomiono też podgląd szopki w internecie – opowiada o. Waldemar Wołowski OSCam, kamilianin z Białej.
Podkreśla, że warto było podjąć się tego wyzwania, bo teraz do późnych godzin wieczornych ludzie przychodzą w to miejsce na spacery, ostatnio zaczęli sobie śpiewać kolędy i nawet ktoś pojechał specjalnie po gitarę. A rok temu zdarzyły się urodziny wśród zwierzątek, przed odwiezieniem do właściciela pojawił się mały baranek i pobyt owieczek w Białej nieco się przedłużył.
- Co roku tu jesteśmy, rok temu córka miała 1,5 roku, więc jeszcze nie kojarzyła tych zwierzątek, teraz wszystkie są dla niej zajmujące. Wśród dzieci robią prawdziwą furorę. Jest to na pewno ogrom pracy, by zbudować taką szopkę, ale potem cieszy – uśmiecha się Milena Kasprzyk, patrząc, jak jej córeczka Wioletka obserwuje króliczki i kury.