Towarzyszy nam schemat Dekalogu. Jest w nim też nakaz „nie pożądaj”. Czy to nie jakiś anachronizm? Bo kto dziś mówi o pożądaniu? Na różnych zresztą odcinkach naszego życia. Mojżesz na pierwszym miejscu jako przedmiot złego pożądania postawił żonę bliźniego. I ten problem od tamtych czasów nie zmienił się.
Pożądanie żony, bądź szerzej kobiety, jeszcze szerzej – osoby przeciwnej płci jest wciąż problemem. I tak zostanie. Bo sprawa ma zakotwiczenie biologiczne. A człowiek powinien być ponad biologią. Dlatego biologicznie uwarunkowanym pożądaniom ulegać nie powinien. Musi być twardy wobec samego siebie, wobec swoich odruchów – od myślowych, poprzez wyobrażenia, aż po fizyczne zachowania. A jeśli nie potrafi? Jeśli nie jest w stanie? Tak bywa. Ale trzeba wtedy jego człowieczeństwo ocenić jako ułomne. Dzisiejszy świat jest innego zdania. Źle ulec odruchowi pożądania, źle także ten odruch zlekceważyć. Albo co gorsza – ocenić pozytywnie jako napędową siłę własnego „ja”. Czy jeszcze w tej dziedzinie – opanowywania wszelakich swoich pożądań – istnieją prawdziwi twardziele? Z pozoru anachroniczne „nie pożądaj” jest wciąż aktualne. Obszarów pożądania jest zaś dużo więcej niż kiedyś.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.