- Najlepszym rozwiązaniem dla krajów europejskich jest to, by jedna gmina żydowska łączyła wiele nurtów - mówił w Opolu rabin Stas Wojciechowicz.
- W Opolu od lat gościmy rabinów Polski. Dziś chcemy zdobyć więcej wiedzy na temat judaizmu postępowego, ponieważ w encyklopediach światowych Opole figuruje przy nazwisku rabina Leo Baecka, który był przedstawicielem tej drogi - mówił ks. prof. Stanisław Rabiej u początku spotkania z rabinem Stasem Wojciechowiczem z Centrum Społeczności Postępowej Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie.
Rabin gości w Opolu 16 stycznia, a zatem w przeddzień Dnia Judaizmu, który w tym roku w Kościele katolickim obchodzony jest pod hasłem „Pokój! Pokój dalekim i bliskim!” (Iz 57, 19). Najpierw na Wydziale Teologicznym UO wygłosił prelekcję, która zarysowała historię judaizmu postępowego, a o 17.00 w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Opolu będzie mówił na temat „Czy jest miejsce dla postępowego judaizmu w obecnej Polsce?”.
- Judaizm postępowy ma swoje początki w krajach niemieckojęzycznych. Pierwsza synagoga postępowa powstała w Amsterdamie w 1795 roku. Na początku różnice były jedynie estetyczne. Zostały zmienione niektóre modlitwy, ale nie było daleko idących zmian prawnych. Przez lata prężnym ośrodkiem reformy był Hamburg. Natomiast na ziemiach polskich judaizm postępowy obecny był w miejscowościach, gdzie sięgał wpływ języka niemieckiego - opowiadał rabin Wojciechowicz, który w Polsce przebywa 8. rok.
Jak sam przyznaje, jego pierwszym językiem jest rosyjski, drugim - na równi dobrze opanowanym - hebrajski. Dobrze zna też angielski, a polskim włada naprawdę sprawnie, choć - jak sam mówi - akcent pozostaje inny. - Mam nadzieję, że następne pokolenie rabinów będzie mówić płynnie po polsku, a nie z akcentem - podkreślał.
Opowiadał, że w Polsce przed II wojną światową w środowiskach postępowych Żydów dokonywano tłumaczenia modlitewnika na język polski, stąd obok tekstu hebrajskiego zawsze znajdowała się wersja polska. Elementami postępowości była modlitwa za polskie państwo, a także kazania głoszone w języku polskim.
- Do wybuchu II wojny światowej w Polsce nie było takiej reformy, jak w Niemczech, gdzie dochodziło nawet do przesunięcia szabatu z soboty na niedzielę. W Polsce obowiązywało tradycyjne zachowanie z elementami nowoczesnymi - wyjaśniał rabin. Podkreślał, że po II wojnie światowej, kiedy wielu Żydów straciło życie albo wyjechało z Polski, nie było naturalnej kontynuacji tamtego nurtu postępowego.
- Odrodzenie judaizmu w Polsce dokonało się dopiero w końcu lat 80. XX wieku. Wielu uważało, że odrodzenie nie jest możliwe, bo tylko garstka staruszków przychodzi do synagogi. A jednak stało się inaczej - mówił rabin Wojciechowicz.
- W 1997 roku weszła w życie ustawa, która uregulowała stosunki Polski i Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich. Choć nie zostało wówczas określone, jaki nurt judaizmu ma reprezentować Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich, de facto tylko ortodoksyjni rabini byli zatrudniani jako rabini gmin w Polsce - wyjaśniał gość z Warszawy.
Zrelacjonował historię powstania Fundacji Beit Warszawa, która była próbą stworzenia społeczności Żydów postępowych w Polsce. Mówił także o zmianach wewnątrz warszawskiej gminy, której zarząd zdecydował o zatrudnieniu obok rabina ortodoksyjnego, także rabina postępowego. Wówczas zatrudniony został właśnie rabin Stas Wojciechowicz, który wraz ze społecznością postępową, która odłączyła się od Fundacji Beit Warszawa, otworzył Synagogę Ec Chaim (z hebrajskiego „Drzewo życia”).
- W Polsce spośród 8 gmin żydowskich tylko warszawska jest zjednoczona. Pod jedną administracją funkcjonują synagoga ortodoksyjna i synagoga postępowa. Dajemy przykład innym gminom, by i w ich społecznościach toczył się proces otwarcia się na inne nurty judaizmu - tłumaczył rabin.
Dopowiedział, że z Fundacji Beit Warszawa wyłonił się Związek Gmin Postępowych Żydowskich w Polsce, który głosi, że judaizm postępowy i judaizm to są dwie różne religie. - Uważam, ze judaizm postępowy to jedna z twarzy judaizmu, a nie odrębna religia. A najlepszym rozwiązaniem dla krajów europejskich jest to, by jedna gmina żydowska łączyła wiele nurtów - podkreślał.
Na koniec krótko przedstawił statystyki. - W całej Polsce, według bardzo optymistycznych badań żyje ok. 7 tysięcy Żydów. Ale myślę, że i liczba 5 tysięcy jest na wyrost. W Warszawie gmina liczy 670 członków, ale 90 procent z nich nie chodzi ani do ortodoksyjnej, ani do postępowej synagogi - mówił. I dodał, że tłumy Izraelczyków przyjeżdżają do Warszawy jako turyści.