- Nie odejdziemy stąd, póki nie znajdziemy ostatniego żołnierza - deklaruje Marcin Kruszyński ze Stowarzyszenia Kryptonim T-IV.
Odgarniętą ziemię sprawdzano przy pomocy wykrywaczy metali Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość - To musiała być okropna sceneria - walka o życie. Ci żołnierze którzy przeżyli, kiedy do środka tego dworku wrzucono granaty, próbowali uciekać. Przy ganku znajdujemy więcej łusek - to wskazuje, że tędy próbowali się wydostać - wyskoczyć oknem lub wyjść przez drzwi, by przedrzeć się do lasu albo też stawiali opór, póki mogli, póki żyli. Jest jedno miejsce, gdzie tych przedmiotów jest szczególnie dużo - tam musieli się bronić przed oprawcami. Najwyraźniej ta część dworku została otoczona i oprawcy prowadzili ostrzał tego tylnego wyjścia - wskazuje na odkryte w ostatnich tygodniach fundamenty budynku Bogusław Walaszek, członek stowarzyszenia Kryptonim T-IV.
Jest jedną z osób, które kolejny już raz biorą udział w poszukiwaniach żołnierzy NSZ z oddziału H. Flamego „Bartka”. Żeby przez 3 tygodnie spędzać całe dnie w lesie, przy dawnym majątku Scharffenberg wziął bezpłatny urlop i przyjechał z zagranicy. „To nasz obowiązek, żeby ich odnaleźć” - przekonuje.
- Zależy nam, by rodziny poznały wreszcie miejsca pochówku swoich bliskich. Oni ciągle żyją wydarzeniami, które tu miały miejsce i przez tyle lat czekają. Moim idolem jest zastępca „Bartka” czyli Jan Przewoźnik ps. „Ryś”. Podziwiam jego klasę, zachowanie, gesty, słowa, maniery. Bardzo bym chciał, żeby udało się go znaleźć - dodaje.
Chłopak od lat interesuje się historią, stara się zrekonstruować wydarzenia, poznać losy pojedynczych osób na podstawie przedmiotów. W czasie dotychczasowej pracy znalazł tam już sprzączki z battle-dressów, guziki, drobne monety, części umundurowania, łuski...
- Trudno opisać, co się czuje odnajdując takie rzeczy... - stwierdza.
Młodzież mogła przyjrzeć się z bliska znaleziskom Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Trzytygodniowe poszukiwania właśnie dobiegają końca. Tym razem odsłonięto mury pałacu i folwarku.
- Jesienią przekopaliśmy całą górną część, a teraz pracujemy metodą kamienia wrzuconego w wodę - od pewnego miejsca rozszerzamy te badania, nie opuszczając żadnego fragmentu, obszaru. Prędzej czy później ta metoda doprowadzi nas do odnalezienia tych szczątków - tłumaczy prof. Krzysztof Szwagrzyk, wiceprezes IPN, od lat prowadzący poszukiwania.
Równolegle szukali w polu koło drogi szczątków Jana Przewoźnika „Rysia” zastępcy „Bartka”. Wg relacji jednego ze zbrodniarzy, Czesław Gęborski, były komendant łambinowickiego obozu, razem z nim przejął go przy szosie, wprowadził go do lasu, tam strzelił mu w głowę i zaciągnął do dołu w odległości ok. 10 metrów od tego miejsca.
- Zgodnie z tym opisem przystąpiliśmy do poszukiwawczych, przebadaliśmy już obszar o długości ok. 300m, szerokości ok. 20 m, nie odnajdując jednak szczątków ludzkich. Być może popełniliśmy błąd w interpretacji albo ten, który mówił, pomylił kierunki. Trzeba to przeanalizować i tu wrócić. Także ze studni, gdzie ostatnio odnaleźliśmy jesienią kilka ludzkich kości na razie zrezygnowaliśmy, bo zostały one tam wrzucone dopiero w latach 70. ubw. Na razie zmieniliśmy kierunek badań, co nie znaczy, że do niej nie wrócimy - zaznacza prof. Szwagrzyk.
Prof. K. Szwagrzyk pokazuje młodzieży otrzymaną ikonę oraz ryngraf - taki jak ten, który trzyma Matka Boża - artefakt często spotykany u żołnierzy antykomunistycznego podziemia Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Mimo, że nadal nie odnaleziono większej liczby szczątków, ekipa z IPN jest pewna że żołnierzy „Bartka” pochowano właśnie tam. Poszukiwaniami interesują się także dzieci i młodzież, które odwiedzają to miejsce w ramach lekcji historii.
- To wielkie przeżycie być tutaj, wrażenia pozytywne, ale też smutek, bo to miejsce, w którym zginęło wiele osób - podkreśla Marcela Hurko, uczennica ZS w Skoroszycach.
Trud i zaangażowanie prof. Szwagrzyka doceniają także rodziny pomordowanych.
Kilka dni temu odwiedziły Grudzieniec i zostawiły mu cenny upominek - ikonę Matki Bożej Grudzienieckiej, dzierżącej w dłoniach charakterystyczny ryngraf.
Czytaj też o tym w Gościu Opolskim (Gość Niedzielny nr 17/2018, który ukaże się 29.04.2018).