Pytałem, kto ma stanąć w obronie dobra.
Kontekstem byli telewizyjni nieproszeni goście. Niełatwo o odpowiedź. Może państwo ma przejąć rolę strażnika? Jeśli w roli cenzora – nie. Jeśli już państwo, to jako hojny mecenas dobrych produkcji filmowych czy estradowych. Cóż, nawet bogate państwa nie są takimi mecenasami. Może więc szkoła? Tak. Ale ona jest jednak agendą państwa. A po drugie, zarówno w szkole, jak i w całym życiu społecznym zjawił się nowy bożek, wielce szanowany i wyglądający dobrodusznie. Zwany bywa tolerancją lub pluralizmem. Może zatem rodzina? Oczywiście. Ale dziadkowie są poza polem walki. Rodzice? Albo zaharowani, albo dom mają za noclegownię. Upraszczam, a jest motyw jeszcze inny – rodzice dnia dzisiejszego już są z pokolenia przez media ukształtowanego. Nie widzą zatem problemu. Może więc Kościół? Jego głos jest zbyt słaby i dociera do mniejszego grona słuchaczy. Katolickie media mają mały zasięg oddziaływania. Największy ma Radio Maryja z telewizją. Ale ono dociera do już przekonanych. Czy zatem przegraliśmy z nieproszonymi gośćmi? Powiem tak: jako społeczeństwo (pomijam w tej chwili czynnik religijny) musimy być świadomi trwającej walki o umysły, serca, o duszę społeczeństwa. To niesamowicie ważny imperatyw etyczny naszych dni.•
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.