Chwytam się tych słów jak pijany resztek zawalonego płotu. Bo przecież wszystko mówi i krzyczy, jaki ten świat jest dzisiaj straszny.
Ilekroć pod koniec kwietnia jadę na Górę Świętej Anny, przypominają mi się słowa akatystu dziękczynnego: „Tyś mnie wprowadził w to życie jak do czarującego ogrodu”.
Widok kwitnących, długich alei czereśniowych budzi we mnie te słowa. To piękne minuty, taka jazda drogami wokół tej góry w tym okresie. W tym roku miałem okazję być tam i w porze pełnego rozkwitu kwiatów drzew czereśniowych, i w porze opadania ich płatków. Opadania, wirowania na wietrze, zaścielania dróg, łąk i pól. Czarujący ogród, naprawdę.
Pięknoduchostwo? Być może, nie wykluczam, nie zapieram się. Ale z drugiej strony pamiętam, że ten akatyst ułożył prawosławny ksiądz Grzegorz Pietrow, który zmarł w stalinowskim więzieniu. I o tym właśnie myślę. Że ten świat jest właśnie pięknym, dobrym miejscem. „Panie, jak dobrze być u Ciebie w gościnie. Wiatr roztaczający rozkoszną woń, góry rozciągnięte ku niebu, wody jak lustra odbijające złoto Twych promieni i lekkość obłoków. Cała przyroda tajemniczo szepcze pełna dobroci”, głosi akatyst.
Chwytam się tych słów jak pijany resztek zawalonego płotu. Bo przecież wszystko (niemal) mówi i krzyczy, jaki ten świat jest dzisiaj straszny, jak bardzo ludzkość na psy schodzi. „Dobrze u Ciebie na ziemi, radośnie w gościnie u Ciebie” (akatyst ten sam, ikos 2).
Wysiadam z samochodu przy drodze w Ligocie Dolnej, chcę zobaczyć ostatnie płatki kwiatów czereśni na drzewach. Uwierzcie, bynajmniej nie jestem w ekstatyczno-odlotowym nastroju. Wręcz przeciwnie - serce ściska niemało bólów i trosk. I wtedy słyszę głos, śpiew dwóch skowronków. Czuję ulgę, radość, ciepło. Głos z wysoka przebijający się przez szarość, smutki i trudności. Jak cienka strużka nadziei nade mną.
Chwytam się tego nieznaczącego, niepozornego znaku i… przynosi pocieszenie. Akatyst Pietrowa: „Ptaki i zwierzęta noszą niezatarty ślad Twej miłości. Błogosławiona matka Ziemia ze swym szybko przemijającym pięknem, wzbudzającym tęsknotę za wieczną ojczyzną, gdzie w nieprzemijającym pięknie dźwięczy: Alleluja”.
Patrzę na opadające płatki czereśni, słucham skowronków. Bóg w Ligocie Dolnej mówi do mnie: nie trać nadziei.
Ostatnie płatki kwiatów czereśni k. Ligoty Dolnej Andrzej Kerner /Foto Gość