Z katedry opolskiej do sanktuarium w Winowie prowadził szlak dorocznej Pieszej Pielgrzymki Ruchu Szensztackiego.
W tym roku pielgrzymka, która odbyła się po raz 23., przeżywana była jako Diecezjalny Dzień Ojca Kentenicha. - Ten dzień wpisuje się w Międzynarodowy Rok Ojca Kentenicha, który obchodzimy ze względu na przypadającą we wrześniu 50. rocznicę jego śmierci - wyjaśnia s. Kamila Skorupka, przełożona winowskiej wspólnoty Sióstr Szensztackich.
Pielgrzymi o 14.00 wyruszyli sprzed obrazu Matki Bożej Opolskiej. O 15.00 mieli nabożeństwo w kościele św. Józefa w Opolu-Szczepanowicah, a około 16.30 dotarli do celu pielgrzymiej drogi - do sanktuarium Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej w Winowie.
Mszę św. w sanktuarium koncelebrowali o. Romuald Kszuk oraz proboszcz winowskiej parafii - ks. Eugeniusz Ploch. - Upał dał się we znaki, ale chcemy złożyć w ofierze do stągwi Matki Bożej nie tylko ten trud, ale i całe nasze życie i upraszać Matkę Najświętszą, którą dzisiaj czcimy jako Królową Polski, o potrzebne łaski z tego sanktuarium dla każdego z nas, o łaski zadomowienia w sercu, wewnętrznej przemiany oraz owocnego apostolstwa - mówił o. Romuald.
- Jako Ślązak jestem podejrzliwy co do tytułu: Królowa Polski. I musiałem go sprawdzić. Odkryłem piękną rzecz - opowiadał w homilii o. Romuald.
Wyjaśnił, że gdy św. Stanisław Kostka odchodził z tego świata, jego mistrzem nowicjatu był o. Juliusz Mancinelli.- Nie tylko on, ale wielu jezuitów było zbudowanych przykładem św. Stanisława, dlatego udał się do Polski na pielgrzymkę, bo chciał poznać ten kraj. A 40 lat później, w 1608 roku, kiedy w wigilię Wniebowzięcia NMP modlił się: „Królowo Wniebowzięta, módl się za nami”, Matka Boża objawiła mu się w purpurowym płaszczu, a u Jej stóp klęczał św. Stanisław Kostka. Powiedziała: „Dlaczego nie nazywasz mnie Królową Polski. Ja to królestwa bardzo umiłowałam i wielkie rzeczy dla niego zamierzam, ponieważ osobliwą miłością do Mnie płoną jego synowie” - opisywał o. Romuald.
Wyjaśnił, że badano tę sprawę i za zgodą władz zakonu jezuickiego pozwolono o. Juliuszowi udać się do Polski. - Przez kupców, pocztą pantoflową ta wieść powoli się roznosiła, dlatego mieszczanie Krakowa, szlachta i król czekali na tego włoskiego staruszka. Kiedy sprawował Mszę św. na Wawelu Matka Boża kolejny raz mu się objawiła i powiedziała: „Jestem Królową Polski. Jestem Matką tego narodu, który jest mi bardzo drogi, więc wstawiaj się o mnie za nim i o pomyślność tej ziemi błagaj nieustannie (…) - mówił. Potem przyszedł czas potopu szwedzkiego, uchronienie Polski przez Matkę Bożą i śluby króla Jana Kazimierza.
- Dzisiaj toczy się wojna o nasze rodziny, o nasze dzieci. Ateizacja wyrywa z serc Boga. Musimy ponownie wprowadzić Matkę Bożą na pole walki - podkreślał.
Po Mszy św. była agapa i konferencja o. Józefie Kentenichu, założycielu Ruchu Szensztackiego.