Podczas czuwania w intencji powołanych trzech diakonów - Klaudiusz, Tomasz i Marcin - opowiedziało o swojej drodze do kapłaństwa.
A dk. Marcin Fikus z parafii św. Józefa w Opolu-Wrzoskach mówił: - W liceum zacząłem się poważnie zastanawiać, co po maturze, co z sobą zrobić. W czasie modlitwy przychodziły myśli: "Zostań księdzem". A w czasie Mszy św., kiedy były modlitwy za powołania kapłańskie, czułem niepokój w sercu - opowiadał. - Kiedy zyskałem pewność, czego Pan Bóg ode mnie chce, nie miałem jeszcze pewności, że ja tego chcę. Więc zrobiłem coś takiego, jak Jonasz. On przez trzy dni przebywał we wnętrzu wielkiej ryby, a ja przez trzy lata studiowałem budownictwo - porównał.
- Mówiłem Panu Bogu, że jeszcze nie mogę być księdzem, że ja jeszcze nad sobą popracuję. Zamiast powiedzieć Panu Bogu, żeby wszedł do mojego życia i zrobił ze mną to, co trzeba - mówił. Nawet gdy podjął decyzję, że idzie do seminarium, chciał najpierw pojechać na rok do Holandii, do pracy. Ale wtedy usłyszał od mamy: "Nie bądź głupi, idź teraz". I poszedł.
Konferencję, która rozpoczęła czuwanie, wygłosił ks. Buczma. - Abym ja, abyś ty odkrył, że bardzo łatwo jest stanąć z boku i wydawać jakieś sądy o czyimś postępowaniu, być czyimś doradcą czy doradcą samego siebie, ale o wiele trudniej jest usłyszeć Ducha Świętego, który mówi mi, co w danym momencie i co w wyborze drogi życiowej będzie dla mnie większym dobrem - podkreślił duszpasterz.
Konferencję wygłosił ks. Mateusz Buczma Anna Kwaśnicka /Foto Gość
Rozpoczął od przywołania pełnego zaangażowania wpisu na blogu młodego męża i taty o tym, że księża są odklejeni od rzeczywistości. - Czułem po wczorajszej lekturze, że chcę zacząć nasze spotkanie od tego artykułu. Jest on bardzo ważny, ponieważ pokazuje, że w Kościele - bez względu na to, na jakiej jesteśmy drodze - zależy nam na sobie nawzajem - tłumaczył ks. Buczma. - Ale zabrakło w tym artykule pewnego elementarnego szacunku, bez którego zaczynamy upraszczać wszystkie powołania i myśleć w wydumanych, idealnych kategoriach o sobie nawzajem. Każdy z nas ma do wykonania konkretne dzieło. I to, co dla ciebie jest dobre, dla mnie zupełnie nie musi być dobre. Dlatego dramatem jest, kiedy patrzymy na powołania innych z perspektywy swoich możliwości, swojej drogi. Mnie - jako księdzu - jest bardzo ciężko wejść w buty męża i ojca - mówił.
Podkreślił, że czasem Pan Bóg chce, by człowiek zrezygnował z czegoś, co wydaje mu się dobre, i wybrał większe dobro - dobro XXL. Myśl tę wyjaśnił na przykładzie kilku bohaterów biblijnych: Józefa, który chciał odprawić Maryję potajemnie dla jej dobra, ale Pan Bóg pokazał mu inną drogę, większe dobro; Szawła, który w swojej perspektywie robił dobrą rzecz, dbając o czystość religii i prześladując chrześcijan, ale Pan Bóg pokazał mu większe dobro; a także Marty zatroskanej o jak najlepsze podjęcie gości i Mojżesza, który mógł zrobić karierę w Egipcie, ale Pan Bóg chciał od nich czegoś innego.