Nadchodzące lata postawią Kościół w Polsce wobec nowych wyzwań, których pewnie nawet nie przeczuwamy.
Czas pierwszokomunijny, ale i czas kapłańskich święceń w diecezjach. A po święceniach młody człowiek otrzymuje biskupi dekret kierujący go na pierwszą duszpasterską posadę.
„Gdzie idziesz?” - pytają się nawzajem. Co by nie powiedzieć, jest to swego rodzaju loteria, Boża loteria. Ważne, co się z tym losem i fantem zrobi. Do złotego jubileuszu daleko, a Pan jest wszędzie...
Pomyślcie jednak, ile to biskup musi się nagłowić, aby... Aby co? Aby optymalnie dobrać parafię dla konkretnego księdza? Aby młodego skierować do mądrego i doświadczonego - by duszpasterstwa uczył? Aby charaktery mieli „kompatybilne”? Tak, to i kilka innych rzeczy jest ważnych. Istnieje jednak jeszcze jeden, trudny próg.
Wyświęconych, powiedzmy, ośmiu. W stan spoczynku odchodzi, powiedzmy, dziesięciu.
Saldo? Minus dwa. Umarło do maja trzech, niewiadomą zostaje liczba zgonów do końca roku.
Ostateczny „wynik” to co najmniej minus osiem. Skąd ich wziąć? Dobrze, że jestem tylko wiejskim proboszczem i felietonistą. Takich dylematów nie mam. Chyba, że...
Chyba, że do mojej parafii zostanie dołączona inna, sąsiedzka. Bo to jeden ze sposobów „optymalizacji sieci parafialnej”. Mam nadzieję, że facetowi rok przed emeryturą takiego prezentu nie zrobią. Chociaż...
W którejś z polskich diecezji taki proces już się zaczyna. W innej diecezji biskup nieśmiało prosi, by nawet po 75. roku życia pozostawać dalej w parafii. Brutalne to - mocne słowo, ale takie potrafi być życie.
Na wikarych też można zaoszczędzić - było w dużej parafii pięciu, teraz będzie trzech. Młodzi sobie poradzą, ani chybi.
„Proszę księdza, ksiądz taki ludzki, pogrzeb kiedy nam pasuje, a tam tacy sztywni i nieustępliwi...” A ilu tam księży? I ilu było? „Teraz trzech, a było pięciu”. Widzi pani - msze, spowiedź, szkoła, szpital, komunijni i bierzmowańcy i nie tylko. Tam wszystko jak w zegarku i z zegarkiem. Godzina pogrzebu musi się w to wpasować.
Na czym jeszcze można „optymalizować” duszpasterskie siły? Może na etatach urzędów diecezjalnych? Wszystko potrzebne, ale w każdej administracji dzieje się podobnie - mają one tendencję do samonakręcania się i rozrastania. Kościelne pewnie też.
Może i na wydziałach teologicznych coś by się znalazło? Wydziałów sporo, a studentów na ogół mniej - młodzieży przecież nie ma. Nie urodzili się dwadzieścia lat temu.
Trzeba jednak popatrzyć na inną stronę problemu parafialno-duszpasterskiego. Parafie muszą stawać się coraz żywsze. Od spraw materialnych po mistyczne. Żeby ksiądz nie był uwiązany biurem, księgowością, metrykami, koszeniem trawy, jeżdżeniem po urzędach itd., itp...
Wiem, że panuje ogromna różnorodność w tej materii. Jak zresztą i w żywotności religijnej. Są to różnice regionalne i historyczne, są to różnice lokalne, wreszcie są to różnice wynikające z różnego dopasowania się proboszcza i parafian.
Bez wątpienia jednak Kościół w Polsce musi przekroczyć pewien próg jakościowy - wspólnoty lokalne (parafie, wchodzące w ich skład miejscowości, filie) muszą się przeobrażać w kierunku rzeczywistych wspólnot. I to nie tylko na płaszczyźnie samej wiary, ale i jej przekazu - zwłaszcza dzieciom i młodzieży. Także na płaszczyźnie autentycznej pomocy braterskiej, czego zaczątkiem jest Caritas i podobne organizacje.
Więcej - potrzeba rzeczywistej współpracy parafian na rzecz wszystkich, nie tylko kościelnych spraw lokalnych i społecznych. Jeśli w takiej parafii braknie proboszcza - dalej będzie żywą cząstką Kościoła.
Nadchodzące lata postawią Kościół w Polsce wobec nowych wyzwań, których pewnie nawet nie przeczuwamy. Mamy szanse stać się duszą ożywiającą życie całej społeczności. Ale możemy jako Kościół zejść do roli szacownego zabytku minionej epoki.
A chłopakom, którzy w tych dniach przyjmują święcenia kapłańskie, życzę, by mieli odwagę przemieniać oblicze Kościoła. I całej ziemi także!