- Dzięki wam inni uczą się wrażliwości, zawierzenia Bożej miłości, poznają sens cierpienia - usłyszeli chorzy w annogórskim sanktuarium.
Bp Paweł Stobrawa odprawił Mszę św. w intencji chorych Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Droga Krzyżowa, a po niej w sanktuarium Msza św. w intencji chorych, której przewodniczył bp Paweł Stobrawa - tak zaczęła się w tegoroczna pielgrzymka chorych i niepełnosprawnych na Górę Świętej Anny.
Opolski biskup pomocniczy wskazywał na potrzebę umocnienia w wierze i naśladowania Najświętszej Maryi Panny w zawierzeniu Bogu w każdej sytuacji. - Możemy też przyjść się do Niej po prostu przytulić - podkreślał.
- Tam na Kalwarii, gdzie w cierpieniu, wywyższeniu i śmierci Jezusa dokonywało się nasze zbawienie, odnajdujemy również fundament naszej pobożności maryjnej. Bo tuż przed swoją śmiercią, z wysokości krzyża, Jezus ubezpieczył losy człowieka, składając je w ramiona Maryi, oddając Jej pod opiekę swojego umiłowanego ucznia, a wraz z nim rodzący się Kościół. Tam Maryja otrzymała misję macierzyńską... I stoi przy nas jak stała na Golgocie - mówił do ludzi obarczonych cierpieniem. A dziękując im za przybycie i świadectwo wiary, prosił o modlitwę i ofiarowanie cierpienia za Ojca Świętego, kapłanów i osoby konsekrowane, za rodziny, młodych i tych, którzy się pogubili w życiu.
- Przyjeżdżam z moją córką Anią na tę pielgrzymkę od lat - mówi Sylwia Werner z Ostrożnicy, stojąca podczas Mszy św. i nabożeństwa w krużganku przy bazylice. - Tu Ania widzi ołtarz, słyszy śpiew, a nie przeszkadzamy nikomu. Lubimy tu przyjeżdżać - dodaje. Gdy Ania urodziła się z przepukliną mózgowo-rdzeniową i wodogłowiem, lekarze mówili, że przeżyje co najwyżej parę dni, tygodni. Teraz ma 26 lat i choć nie mówi i nie chodzi, jest całkiem charakterną dziewczyną. - Czasem jest ciężko, ale tu odzyskuję siły. W domu pomagał mi mąż, od kilku lat już nie żyje, ale dwie pozostałe córki są dla mnie wielkim wsparciem - dodaje. Więcej o tej rodzinie pisaliśmy kilka lat temu w "Gościu Opolskim" - można przeczytać o Ani tutaj.
Mimo chorób i różnych trudności wielu chorych na klęczkach odmawiało Różaniec Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Po tradycyjnej przerwie, wykorzystanej na spacery, i posiłek na Rajskim Placu, złożony najczęściej z przygotowanych w domu „sznit chleba” i kawy bądź herbaty z termosu, pielgrzymi ponownie spotkali się na modlitwie. Po Różańcu słowo do nich wygłosił o. Ambroży.
- To najważniejsze, co dajecie bliskim, drodzy chorzy, to wasza obecność, wasza wrażliwość, dobre słowo mimo cierpienia. Bo cierpienie wychowuje rodzinę i przez rodzinę to cierpienie może być zrozumiane, jeśli mimo własnej słabości będziemy patrzyli z miłością i dziękowali Bogu - wskazywał.
Spotkanie zakończyła adoracja Najświętszego Sakramentu, zawierzenie Matce Bożej i błogosławieństwo lurdzkie.
- Przyjeżdżamy całą grupą co roku, z Kotulina, z ks. Lucjanem Gembczykiem - na pielgrzymkę chorych, na odpust w lipcu, na Wniebowzięcie NMP i we wrześniu na Podwyższenie Krzyża Świętego. Święta Anna to przecież patronka Śląska, a my jesteśmy ze Śląska, więc trzeba tu być. Już nasi dziadkowie i rodzice tu jeździli, a teraz my, nasze dzieci... Ja pierwszy raz przyszłam tu na piechotę w 1946 roku, jak miałam 11 lat. Wierzymy, że św. Anna pomoże wyprosić potrzebne łaski - mówi 83-letnia pani Maria.