– Błogosławiony o. Alojzy Liguda pokazuje nam, do czego powinien dojrzeć chrześcijanin – mówi o. Mirosław Piątkowski SVD.
– Praca nad filmem trwała 3 lata i była niesamowicie piękną przygodą. Chciałam pokazać drogę do świętości o. Alojzego, ale ostatecznie film jest spojrzeniem na świętość kapłanów. Jestem przekonana, że o. Alojzy tego właśnie chciał. Czuję wielką pokorę wobec świadectwa tych księży. W Dachau objawiała się siła ich wiary i potęga Boga. Bóg jest wielki – podkreśla Beata Maliszkiewicz. – Pracując nad filmem, odkrywałem, jak o. Alojzy był wewnętrznie silnym człowiekiem. On potrafił mnie zachwycić. Stał się moim kumplem i bardzo się cieszę, że go poznałem – dodaje Marek Zarankiewicz.
Święci wracają
– Kiedy bł. Alojzy odchodził, miał zaledwie 44 lata. Ale koniecznie trzeba zauważyć, że okres w Dachau był pokłosiem tego, jak żył. Nad taką wspaniałą postacią nie możemy przejść obojętnie – podkreśla ks. Waldemar Klinger, który przez 23 lata był proboszczem winowskiej parafii. – Pamiętam pierwsze kroki, kiedy jeszcze nie myślałem o beatyfikacji naszych męczenników. Trafiłem do pani Otylii Josek i jej męża Alojzego. Na strychu była walizka z dokumentami, którą o. Liguda spakował, opuszczając Górną Grupę. Pastor protestancki przechował je i przywiózł do Winowa. Jak to złapałem, to wiedziałem, że z rąk już nie wypuszczę. Dzięki temu ruszył proces beatyfikacyjny – opowiada o. Henryk Kałuża. – Materiał rósł bardzo szybko. Dziś teczki, które mam, mogę liczyć na metry, a nie na sztuki – dodaje.
Podkreśla, że święci wracają. – Tego żaden system nigdy nie będzie w stanie zniszczyć. Pod tym względem można być spokojnym – mówił. – Tylko trzeba dorosnąć do tych wartości, które widzieliśmy w filmie. Co nas czeka, tego nikt z nas nie wie. Ale myślę, że przywołane w filmie postacie mają nam coś do powiedzenia w rzeczywistości, w której żyjemy, w której jest coraz więcej lęku przed wyznaniem, że jest się wierzącym, w której jest coraz więcej lenistwa przed konsekwentnym chrześcijaństwem. Myśli o. Alojzego są świeże po dzisiejszy dzień, wystarczy nad nimi się pochylić i trochę zastanowić – tłumaczył o. Kałuża.