Nowy numer 13/2024 Archiwum

Pawlik Morozow wraca

Kobieta w końcu się uspokoiła i mówi: "Wie ksiądz, co syn mi dzisiaj powiedział?".

Kim była tytułowa postać, młodsi mogą nie wiedzieć. Przypomnę. Dziewięciolatek imieniem Pawlik został zamordowany 3 września 1932 roku, rzecz działa się w Gerasimowce za Uralem, oczywiście w Związku Radzieckim. Według oficjalnej wersji, pomagał w organizowaniu kołchozu i skupie zboża. Przypadkowo dowiadując się o spisku kułaków, do którego należał także jego ojciec, doniósł na tatę. Z tego powodu dziadek kułak miał zamordować Pawlika i jego młodszego brata. Naprawdę jednak chłopiec doniósł na ojca nie ze względów ideowych, lecz namówiła go do tego matka, by zemścić się na mężu, który ją porzucił. A ojciec pomagał uciekinierom z łagrów. Całą sprawę przypłacili życiem nie tylko Pawlik i jego brat, ale być może nawet czterdziestka ludzi. Bo zło zawsze chce brać więcej.

Sowiecka propaganda z zamordowanego dziecka zrobiła bohatera. Co było jej celem? Propagowanie postawy donosicielstwa i niszczenie więzi rodzinnych (ostatniej ostoi sprzeciwu wobec totalitarnej władzy partii bolszewików). Postawienie Pawlika za wzór miało oznaczać, że nowy sowiecki człowiek zawsze stawia dobro bolszewickiego państwa na pierwszym miejscu, nawet przed więzami rodzinnymi i nawet narażając własne życie. To nie Sowieci byli wynalazcami takiej strategii, wszelako stosowali ją w formie okrutnej. O czymś podobnym pisał Orwell w proroczej wizji "Rok 1984".

Dlaczego wracam do tej historii? Podobne mechanizmy wykorzystywano w dawniejszych czasach. Obawiam się, że wraca czas strategii perfidnego niszczenia rodzin. Więcej – jestem zaniepokojony, że także w Polsce ktoś chce przygotować narzędzia tej strategii. Z doniesień prasowych dowiedzieliśmy się, że ostatnio Rzecznik Praw Dziecka wystąpił z projektem nowego Kodeksu rodzinnego. Proponuje tam wśród innych pomysłów zmianę terminu "władza rodzicielska" na "odpowiedzialność rodzicielska". Niby niewiele i dobrze nawet brzmi. Chodzi o zmianę relacji na linii rodzic-dziecko na partnerskie. Więcej – przedstawiony projekt Kodeksu rodzinnego zakłada, że dziecko nie będzie już integralną częścią rodziny, a odrębnym bytem. Nadzór nad nim mają sprawować państwowi urzędnicy i to oni mieliby władzę nad małoletnim.

Tego typu rozwiązania istnieją już w niejednym kraju. Funkcjonują i skutkują złem oraz rodzinnymi dramatami. Przyjęte rozwiązania mają rodziny bronić, a w rzeczywistości potęgują patologię opartą o bezduszne i nieludzkie prawo. Z najbardziej nieludzkim "środkiem zaradczym", jakim jest odebranie dziecka rodzicom.

A dzieci? Cóż, łatwo się uczą... Poszedłem do kościoła z brewiarzem. W ławce szlochająca młoda mama. Rodzina super: 2 + 2, dzieci ułożone, rodzice pod każdym względem zasługują na pochwałę. Podszedłem, pytam, co się stało. Kobieta w końcu się uspokoiła i mówi: "Wie ksiądz, co syn mi dzisiaj powiedział? Kazałam mu posprzątać zabawki. »Nie!«. No to ja go proszę, żeby posprzątał. On podniesionym głosem: »Nie!«. Ja też głośniej: »Posprzątasz!«. I wtedy wystrzelił: »Nie krzycz na mnie, bo zadzwonię na policję!«". Pytam, co było dalej. Nie wiedziała, wybiegła z domu wypłakać się w kościele. "Wracaj do domu i ma nie być widać ani łez, ani przegranej miny". Wieczorem zadzwoniła do mnie. "Ani łez, ani miny nie było. Mały mnie zaskoczył totalnie. W jego kąciku idealny porządek, nawet siostrzyczce posprzątał. Z ogródka przyniósł bukiecik i siedział w kuchni. Czekał. Przepraszał tulił się, płakał...". Skąd wziął to "zadzwonię na policję"? Pewnie gdzieś się nasłuchał, bo to ostatnio dużo się gadało o zapobieganiu przemocy w rodzinie – i o mało do przemocy nie doszło.

Na szczęście to nie przypadek Pawlika Morozowa. Ale bardzo trzeba politykom patrzyć na palce w tej i w każdej dziedzinie. Czasem narobią zamętu przez głupotę (przepraszam, ale to słowo bywa nieraz zbyt łagodne). A może to nie tak? Może są wśród nich ludzie związani z jakąś obłędną ideologią i starają się wcielać ją w życie? Daleki jestem od teorii spiskowych, ale historia uczy ostrożności w tym względzie. Warto zatem być zorientowanym w wielu sprawach. A niezajmowanie się polityką wcale nie jest cnotą, tylko winą zaniedbania.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy