- Służenie w Kościele nie tylko rozwija duchowość i religijność, ale też kształtuje odpowiedzialność i punktualność, uczy męstwa w porannym wstawaniu czy bycia posłusznym - mówi ks. Marcin Patycki, duszpasterz LSO w Koźlu.
Po raz czwarty z rzędu puchar dla najaktywniejszej wspólnoty Liturgicznej Służby Ołtarza w diecezji opolskiej trafił w ręce ministrantów, lektorów i ceremoniarzy z parafii św. Zygmunta i św. Jadwigi w Kędzierzynie-Koźlu. Do sierpnia 2016 roku duszpasterzem tej grupy był ks. Tomasz Fortalski, po nim pałeczkę przejął ks. Marcin Patycki. I to jego pytamy, czy współcześnie ciężko jest zachęcić chłopców do zostania ministrantami.
- Trudno mi powiedzieć, jak było kiedyś. Mogę to porównać tylko ze swoim doświadczeniem, bo też byłem ministrantem. Pochodzę z Głubczyc i tam wspólnota ministrancka była mocna i zgrana. Służyłem z bratem i przyjaciółmi z osiedla, a razem zawsze raźniej. Wydaje mi się, że teraz jest inaczej, bo młodzież ma bardzo dużo opcji spędzania wolnego czasu i rozwijania swoich pasji, począwszy od różnych sportów, przez języki obce, po zajęcia muzyczne. I na pewno trudniej jest im pogodzić te zajęcia ze służbami przy ołtarzu, które mają trzy razy w tygodniu. Jednak widzę, że ci, którym na tym zależy, dają radę pogodzić służbę ze swoimi pasjami - mówi ks. Marcin Patycki.
Podkreśla, że w Koźlu ministrancka wspólnota liczy 75 chłopaków. Jest też 12 kandydatów, niektórzy jeszcze przed I Komunią św.
- Chłopaki potrafią oddać służbie swoje serce, potrafią być zaangażowani. W dzisiejszych czasach potrzeba świadectwa wiary, a oni nie wstydzą się tego, że są ministrantami. Ich rodzice na pewno widzą, że służenie w Kościele nie tylko rozwija duchowość i religijność, ale też kształtuje odpowiedzialność i punktualność, uczy męstwa w porannym wstawaniu czy bycia posłusznym. To wszystko w przyszłości, gdy będą mieli pracodawców, swoje rodziny i obowiązki, wyjdzie im na plus - tłumaczy duszpasterz.
Ministrancka drużyna ma swoje zbiórki co sobotę. Kandydaci, którzy przygotowują się do służby przy ołtarzu, uczą się podstaw: jak się ubrać, co znajduje się w zakrystii, kiedy powinni uklęknąć, kiedy mają zadzwonić. Starsi, którzy już są przy ołtarzu, na zbiórkach mają katechezy m.in. na temat sakramentów. Ponadto raz w miesiącu w ramach sobotniego spotkania jest modlitwa o powołania kapłańskie i zakonne.
Przed uroczystościami do regularnych zbiórek dochodzą oddzielne zbiórki z ceremoniarzami, czyli tymi, którzy mają najdłuższy staż i mają wiedzę liturgiczną. Duszpasterz omawia z ceremoniarzami kształt liturgii, wspólnie z nimi zastanawia się też, co można poprawić.
- Razem nie tylko się formujemy, ale też uprawiamy sporty. W szkole mamy wynajętą halę sportową, a kiedy jest ciepło, chodzimy razem na orlika - opowiada ks. Patycki.
- Salki są zawsze otwarte dla ministrantów, spędzają tam dużo czasu wspólnie z młodzieżą oazową. Ponadto są wypady na pizzę. Chcę, żebyśmy byli zgraną paką, żeby ministranci widzieli, że nam, księżom, na nich zależy. Oni robią wiele dobrego przy ołtarzu. To chluba dla parafii, gdy do Mszy św. niedzielnej potrafi wyjść kilkunastu chłopaków. Zresztą parafianie coraz częściej podczas pogrzebów i ślubów życzą sobie, by był przy ołtarzu ministrant, a to znaczy, że doceniają ich służbę - podkreśla opiekun LSO.
Po Eucharystii w bazylice św. Anny zwycięskiej drużynie puchar wręczył biskup Rudolf Pierskała Anna Kwaśnicka /Foto Gość
Czy bycie duszpasterzem LSO jest wyzwaniem? A może radością? - Każde bycie z młodzieżą wymaga pewnego wysiłku i zaangażowania. Ale wychodzę z założenia, że oczywiście można wykonywać tysiące akcji, być wszędzie, drukować kolorowe plakaty czy robić wspaniałe filmiki, jednak jeśli to wszystko nie będzie omodlone i poświęcone Panu Bogu, to stanie się puste - mówi ks. Marcin Patycki. I dopowiada: - Najpierw trzeba omadlać i błogosławić młodzież - i tę, która jest przy parafii, i tę, która nie jest. A dopiero z błogosławieństwem Bożym wchodzić w praktyczne rzeczy. Po to, by nasze działania nie okazały się wydmuszką. Po to, byśmy opierali się na Panu Bogu, a On da nowe powołania ministranckie i nowe powołania kapłańskie.
- Jestem przekonany, że jest powołanie do ministrantury. Przecież to nie jest zawód, to jest służba. Czasem chłopak sam odkrywa to powołanie, gdy obserwuje z ławki to, co dzieje się przy ołtarzu. Czasem rodzice albo dziadkowie mu podpowiedzą, a czasem impulsem może być przykład kolegów albo przykład księdza, który pięknie odprawia Mszę św. Sam pamiętam, że kiedy byłem małym ministrantem, to z wielką fascynacją patrzyłem choćby na podnoszony kielich - opowiada duszpasterz.
Puchar LSO każdego roku trafia do grupy, która zdobywa najwięcej punktów w całorocznej klasyfikacji. A punktowany jest udział w kursach, pielgrzymkach, konkursach, obozach formacyjno-wypoczynkowych czy zawodach sportowych. Punktowane są też zwycięstwa w rywalizacjach i zaangażowanie na szczeblu dekanalnym i diecezjalnym. Zbieranie punktów kończy się podczas diecezjalnej pielgrzymki na Górze św. Anny.