Szymon Hołownia na pielgrzymce Ann, Hann i Marii.
- Maryja mówi do mnie: "Przeczekaj. Nie kontempluj cierpienia, które ci się przydarza". Sam mam czasami takie doły, że nie wiem, jak z nich wyjdę. Wiem wtedy, że mam tylko jedno zrobić: przywiązać się do masztu i przeczekać do rana. I do następnego, następnego, następnego. Ciężko ci? Przetrzymaj, przeczekaj, przeżyj. Zaciśnij zęby i przeżyj. To mi mówi Maryja - powiedział S. Hołownia podczas pielgrzymki Ann, Hann i Marii na Górę Świętej Anny.
Druga pielgrzymka Ann i Hann odbyła się 8 września, w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Dlatego jej inicjator o. Antoni K. Dudek w tym roku zaprosił także panie o imieniu Maria. - Załapałem się na tę pielgrzymkę trochę na "krzywy ryj", bo moja córeczka ma na imię Maria - mówił S. Hołownia, który był gościem specjalnym tej pielgrzymki. Popularny publicysta, pisarz i showman przemawiał na Górze Świętej Anny dwukrotnie.
- Czasem trzeba czekać na spełnienie Bożej obietnicy bardzo długo! Tak umiała czekać Anna - mówił S. Hołownia w bazylice, gdzie tematem jego konferencji była św. Anna, matka Maryi. Według apokryficznej Protoewangelii Jakuba, długo była bezdzietna, w końcu doczekała się córeczki. - Na czym polega wiara Bogu? Na tym, że nie poddajemy się swoim lękom, obawom, że wierzymy bardziej Bogu niż sobie. Powiedzieć w momencie największego cierpienia: "Jezu, ufam Tobie" to Himalaje wiary. Na takie Himalaje Jezus nas zaprasza. A myśmy to wezwanie "Jezu, ufam Tobie" przesłodzili, zrobiliśmy sobie z niego pobożny lizak - mówił dziennikarz, którego bon moty i elokwentne sformułowania znanych prawd wiary można by cytować dziesiątkami.
Mszę św. w intencji Ann, Hann i Marii odprawiło czterech księży - przewodniczył o. Dudek, koncelebrowali m.in. o. Jonasz Pyka, gwardian klasztoru, oraz ks. Jan Szywalski.
- W wahania św. Józefa [kiedy Maryja okazała się brzemienna - przyp. aut.] wielu mogłoby wpisać swoje wahania, swoje niedowierzanie, może wielki żal do Pana Boga. Może ktoś kogoś bardzo skrzywdził, bardzo sponiewierał. Może nawet bezlitośnie zadał rany. Ile płaczu można przywołać w tym momencie - niewinni mężowie, niewinne żony mogliby nam to powiedzieć. Tekst o milczącym Józefie, o milczącej Annie mówi nam, że jej córka jest prezentem z nieba. Ta historia dzieje się także w moim życiu. Przeszedłem w życiu wiele niewoli, wielu w niewolę ja wpędziłem, ale z każdej wyprowadził mnie Bóg - Emmanuel - mówił w kazaniu o. Antoni.
- Czasem mam wrażenie, że moje chrześcijaństwo polega na tym, że stoję na trybunach i kibicuję, i krzyczę: "Jezus! Jezus! Jezus!". Mam strój kibica, mam szalik kibica, znam piosenki o Jezusie. Ale ja nie gram z nim w piłkę na boisku - mówił S. Hołownia do uczestniczek i uczestników pielgrzymki w Domu Pielgrzyma. Było w tym nieco kokieterii, bo przecież nie poprzestaje on tylko na słowach, ale zainicjował i prowadzi dwie fundacje charytatywne, udzielające pomocy ludziom w kilku miejscach w Afryce i ostatnio również Chinach. Sam wiele razy był i pomagał w tych miejscach (Zambia, Kongo, Rwanda), zaprzyjaźniał się z najuboższymi. Z przejęciem opowiadał o spotkaniach z ludźmi przeżywającymi ogromne cierpienie, ale zachowującymi wewnętrzną radość i wolność, poruszając tym wielu słuchaczy.
S. Hołowni chodziło przede wszystkim o wezwanie do radykalizmu, o absolutną "inność" Jezusowego wezwania. - Chrześcijaństwo to nie jest słodki soczek dla niemowląt, to jest whisky z lodem. Nie każdy to może pić. Chrześcijaństwo wymaga radykalnej rewolucji w życiu każdego z nas. Tylko że nie zawsze jesteśmy na to gotowi - powiedział.
Pielgrzymka zakończyła się nabożeństwem w bazylice i uczczeniem relikwii św. Anny.
Więcej w „Gościu Opolskim” nr 37/16 września.
Procesja z bazyliki św. Anny Samotrzeciej do Domu Pielgrzyma Andrzej Kerner /Foto Gość