Jak będę duży... To malcy tak mówią i myślą o wolności. O jej ograniczeniach.
Bo wolność jest odczuwana jako bardzo wielkie dobro od pierwszych miesięcy życia. Zatem: jak będę duży, to będę mógł... I tu możliwych dopełnień tego warunkowego zdania jest bardzo wiele. Po latach niewielu zmienia się mały szczegół takiego myślenia. „Jak będę dorosły, to...”. Jeszcze później pojawiają się inne pożądane uwarunkowania. Pożądane, bo zdają się otwierać przestrzeń wolności bardzo szeroko. Na przykład: „Jak skończę studia”. Mocniejsze: „Jak zostanę szefem”. I nieomal dotykające wszechmocy: „Jak będę miał kasę!”. Malec wyrósł, podrostek wydoroślał, wreszcie skończył te całe studia. A z wolnością jak z horyzontem. Jak? Przecież horyzont to linia zamykająca przestrzeń widzenia, która wciąż się oddala, gdy ku niej idziemy. I wolność tak samo wciąż się oddala. Najboleśniej wtedy, gdy nawet duży szmal okazuje się za mały, by znaleźć upragnioną pełną wolność. Aż po granicę pełnej utraty wolności albo przez zaplątanie się w matnię bez wyjścia, albo przez prawomocny wyrok sądu, albo przez mafijne porachunki. To tylko skrótowe przedstawienie pułapek wolności. Dlaczego ludzie wciąż się w nie pchają?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.