Czy czuję się dotknięty? Nie. Ja jestem z innego Kościoła. Nie przeczę słabości poszczególnych jego ogniw i komórek. Stanowczo jednak stwierdzam, że proporcje trzeba odwrócić.
Głośno ostatnio o pewnym filmie i jego twórcy. Nie chcę polemizować, komentarz niech więc nie będzie sporem. Dlatego bez nazwisk i bez tytułów. Chcę zrozumieć – choć powiem, że nie jest mi łatwo zrozumieć. Na pewno dlatego, że nie znam curriculum vitae reżysera. Jaki Kościół i jakich księży on znał od dzieciństwa? Mój obraz Kościoła i księży jest pewno inny. Wcale nie dlatego, żem sam ksiądz. Na odwrót – ja dlatego jestem księdzem, że poznałem kiedyś ten inny Kościół. I taki pozostał w moich oczach mimo upływu tylu dziesiątków lat.
Najpierw jest Kościołem wszystkich – to mówi dziecko repatrianckiej rodziny rzuconej między Ślązaków, często niemieckojęzycznych. W tym środowisku byłem ministrantem i uczyłem się tej inności i jedności. Nauczyłem się także i śląskiego, i niemieckiego.
Z innej beczki – to Kościół zmarłego niedawno proboszcza, który twarde wymagania stawiał parafianom w sprawach ślubów, chrztów, pogrzebów. I to do niego, dopiero potem do nas ustawiała się kolejka do przedświątecznej spowiedzi złożona z dorosłych, starych i dzieci. Ufali mu, widać. Piwo lubił, ale znał też instrukcję użycia tegoż trunku.
Ten mój Kościół jest wspólnotą arcybiskupa, którego znam i szanuję. Każdego dnia jest on na wieczornym Apelu Jasnogórskim wśród swoich i pielgrzymów. Chyba że obowiązki zatrzymają go daleko od domu. Jest Kościołem biskupów chociażby mojej diecezji – przepraszam, że powiem: swoje chłopy, każdy inny. Z normalnymi autami, ze swoimi nawykami, ale przede wszystkim ze swoją wiarą i pobożnością. Za stary jestem wróbel, żeby ziarna od plew nie odróżniać.
Pamiętam w tym Kościele trzy zakonnice z mojej niegdysiejszej parafii. Jakże one były różne! Z jednej strony dziecięco naiwne, z drugiej strony znające życie z wywózką w czasach stalinowskich włącznie. Oddane parafialnej świątyni, oddane parafianom, oddane proboszczowi. Wszystko ze względu na Jezusa. A jak dbały o swojego wielorasowego psa zwanego Oczko! Trzy? Takich jest tysiące. Włącznie z moją parafianką, która w hierarchii zakonnych urzędów jest na pierwszym miejscu w Polsce, ale nie przestała być wciąż tą samą... (miało być bez imion).
Mój Kościół jest też domem tej gromady emerytów i emerytek, co to byli ostatnio na turnusie rehabilitacyjnym w naszym zdroju. Z księdzem byli. On był najmłodszy w zespole (najstarszy uczestnik miał 91 lat). Ale to młody ksiądz im „ojcuje”. Niesamowite było ich oglądać z bliska.
Od lat jest to Kościół tylu księży i zakonnic, co to każdych wakacji z dziećmi i młodzieżą w Polskę jadą, dokładając ze swojego nie tylko czasu i sił, ale i portfela. Jadą piękny świat pokazywać, historii uczyć, a w tym i przez to otwierać przed młodzieżą wartości ducha i siłę modlitwy. A jeśli ten ruch padnie, to nie przez wygodnictwo duchownych, ale przez niemądre wymogi prawa.
Że są wśród księży alkoholicy, rozpustnicy, pedofile, dusigrosze, obłudnicy? Są, dobrze wiem. Ale nie w takim stężeniu, jak udało się to zgromadzić w filmie. W filmie, który przypomina zużyty wkład filtra – powiedzmy, że filtra paliwa w samochodzie. Jest brudny, lepki, śmierdzący. Ale tych parę deko brudu zostało wychwycone z kilkuset litrów paliwa i ukazane jako całość. Kilka pozytywnych obrazów zatraciło się w natłoku zła. I choć brud w Kościele jest rzeczywistością, to proporcja zaproponowana w filmie jest oderwana od rzeczywistości. Choćby każdy opowiedziany tam przypadek był prawdziwy, to jako całość stanowią przewrotną manipulację.
Zaczynam polemizować, a chciałem tylko zrozumieć. Zrozumieć, dlaczego taka kumulacja jednostronnej prawdy? Dlaczego? Jakieś resentymenty z dzieciństwa? Resentymenty z dorosłego życia? Resentymenty własne bądź jakiejś grupy społecznej? Jakie by nie były, stały się narzędziem ostrej agresji.
Czy czuję się dotknięty? Nie. Ja jestem z innego Kościoła. Nie przeczę słabości poszczególnych jego ogniw i komórek. Stanowczo jednak stwierdzam, że proporcje trzeba odwrócić. Paszkwil zawsze wyrządza krzywdę. Ale przejaskrawiony paszkwil prędzej czy później obraca się przeciw swemu twórcy. Nie, żebym się potem z tego miał cieszyć i wołać: „A nie mówiłem?!” Ale by tym, co chwytają za miecz słowa czy filmu, przypomnieć, że kto mieczem wojuje, od miecza ginie.
A do swoich braci i sióstr w wierze, czy to świeckich, czy duchownych, mówię, by pamiętali o starym przysłowiu, że choć psy szczekają, karawana jedzie dalej. Żyjmy swoim życiem z wiary w takim Kościele, jaki jest, a nie jakim kreują go wrogowie. Nie odgryzajmy się i nie obszczekujmy tamtych, nie warto. Ale oczyszczajmy nasze postępowanie, porządkujmy swoje podwórka, pomagajmy tym, co błądzą. Pan pobłogosławi swój lud pokojem!