Nowy numer 13/2024 Archiwum

Więcej niż zobaczyć można

Czy to wszystko nie jest odbiciem Kościoła? Zmieniającego się, coraz bliższego zwykłym ludziom, czasem radosnego, czasem zadumanego, a może i smutnego?

Wpadło mi tu kiedyś w oko zdjęcie papieża Franciszka. Na monitorze oczywiście. Żałuję, że nie zapisałem na dysku. Bo zdjęcie świetne. Papież gdzieś wchodzi, ujęcie takie od dołu. Rozwiana biała sutanna, pod światło widać zarys całej postaci. No i te buty – wielkie i wyglądające na ciężkie. Mam podobne, z atestem dla służb mundurowych. Ale przy czarnej sutannie nie rzucają się tak w oczy. Papież idzie, zamaszyście idzie. Idzie? Raczej zmierza do jakiegoś celu – bliższego czy dalszego, nieważne. Na zdjęciu zatrzymany moment, migawka utrwaliła ruch. U dołu kadru tłumek innych fotografów. Ale dynamizm postaci Ojca Świętego dominuje nad ich statyczną obecnością.

Ten obraz wywołał w mej pamięci fotografie innych papieży – od Leona XIII poczynając, czyli od ponad stu lat. Kiedyś nie było technicznych możliwości robienia zdjęć dynamicznych, ostatnie czasy przyniosły pod tym względem rewolucję. Obiektywy, automatyka, cyfrowa obróbka zdjęcia już w momencie „pstryknięcia”, serie z których można wybrać to jedno, najbardziej wymowne ujęcie itd... Ale rzecz nie w technice.

Popatrzmy na zdjęcia św. Jana Pawła II. Już wtedy technika pozwalała na wiele. I niejedno jego zdjęcie jest dynamiczne. Ale nie tak, jak wspomniane ujęcie Franciszka. Bo choć Jan Paweł pełen był dynamizmu, to jednak Franciszkowy dynamizm jest inny. Tak jak niepodobne są do siebie chociażby uśmiechy jednego i drugiego. Inny jest kontakt z pchającymi się do pierwszej linii dziećmi. A papież Benedykt? Jeszcze inny. Bardziej dostojny, statyczny, precyzyjny w słowach i formułowanych zdaniach. Tego akuratnie na zdjęciach nie widać, ale łatwo to z nimi w myśli powiązać.

Konkurs papieży urządzam? Nie. Różnice na przestrzeni minionych dziesięcioleci – chociażby mojego życia – odczytuję jako zapis zmian dokonujących się w Kościele. Stopniowe odchodzenie od hieratycznego obrazu Kościoła, stopniowe zbliżanie się ludzi kościelnej hierarchii do otaczających ich wiernych. Większy dynamizm ruchów, ale i słów, dokumentów – nawet tych wysokich rangą.

Lubię eleganckie zdjęcia Benedykta, nieco teatralne, a przecież prawdziwe fotografie Jana Pawła. Mocno przemawiają do mnie obrazy Franciszka. I tu wypada zauważyć, że są one dwojakie, biegunowo różne. Jedne żywiołowe. Drugie zamyślone, poważne, może nawet i smutne. Czy to wszystko nie jest odbiciem Kościoła? Zmieniającego się, coraz bliższego zwykłym ludziom, czasem radosnego, czasem zadumanego, a może i smutnego? Bo powodów do smutku jest sporo. Ale powodów do radości nie brakuje Kościołowi i papieżom. Jak każdemu z nas. Tyle, że tamte papieskie radości i smutki bywają wielkie.

Zapis zmian dokonujących się w Kościele... Zmiany były zawsze. Bo zmienia się cały świat wokół nas i w nas. Tyle, że niegdyś nie było wszędobylskich rejestratorów już nie tylko obrazu, ale także dźwięku. Przyzwyczailiśmy się do tej techniki. Galerie zdjęć na internetowych portalach. Własne galerie na różnych facebookach i instagramach. Niektórym to i chmury się zapchały. Tyle tego, że nie nadążamy z rejestrowaniem obrazów oczyma, ale przed wszystkim coraz rzadziej zastanawiamy się nad ich głębszą wymową. A szkoda, bo one mówią więcej niż na pierwszy rzut oka zobaczyć można. Także o Kościele.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy