Ty, ty... ty faszistka!

Dobrze, że mama nie odpowiedziała: "ty bolszewickie nasienie" albo coś w tym stylu. Ludzie z niewyparzonym językiem zwykle znikali do następnego dnia.

Moi rodzice mieszkali do wojny w tym przedziwnym zakątku Polski, który dostąpił wyjątkowego „zaszczytu”. Sam Stalin kopiowym ołówkiem poprawił na mapie przebieg granicy ustalonej paktem Ribbentrop–Mołotow. Bieszczady – ale nie o lasy chodziło, a pewnie o ropę. Efektem tego było niemałe zamieszanie we wrześniu roku 1939. Bo najpierw dotarły tam zagony niemieckiej armii, by po kilku dniach wycofać się. Dopiero koło 20 września sięgnęła tam Armia Czerwona. Faszystów zastąpili bolszewicy. Ludzie byli zdezorientowani i tej zamiany okupanta nie nazwaliby tak, jak to wyżej uczyniłem. Po prostu była wojna, a przez te jakieś dwa tygodnie było najstraszniej, bo wszystkie miejscowe męty miały swobodne pola działania. Sowiecki okupant położył na wszystkim swoją ciężką i bezwzględną rękę.

Rodzice byli nauczycielami. Szkoła zaczęła działać – ale pod innym kierownictwem i nadzorem. I nie było już „proszę pani” i rączka do góry. Teraz była albo „towarzyszka”, albo w młodszych klasach „ciocia”. I na tej „cioci” wyłożyła się moja mama; dobrze, że skończyło się to po cichu. Jakiś chłopiec zwrócił się do mamy po rosyjsku, zaczynając „ciociu”. Mama przerwała mu: „Jaka ja tam twoja ciocia”. On na to: „A co? Ty może ‘pani’? Ty, ty, ty... Ty faszistka!”. Dobrze, że mama nie odpowiedziała „ty bolszewickie nasienie” albo coś w tym stylu. Ludzie z niewyparzonym językiem zwykle znikali do następnego dnia. Jak u Orwella. Taki to był początek obraźliwego określenia „faszysta”. Spreparowany przez Sowietów w wydaniu bolszewickim.

No i mamy już kilka określeń: faszyści, bolszewicy, Sowieci. Są jeszcze w obiegu określenia nacjonaliści, szowiniści. Pewnie kilka innych. Dla mnie są one historią i nie przypuszczałem, że wrócą w aktualnym politycznym życiu. Wszelako jestem przekonany, że...

Tu opowiem historyjkę z końca lat 30. Tato był wiceburmistrzem naszego karpackiego miasta Turka nad Stryjem. Jakiś tam chłopek roztropek awanturował się z urzędem o coś tam. Nie można było się go pozbyć. W rozmowie burmistrz naskoczył na niego groźnym pytaniem: „Ty znajesz de Bereza?!”, bo okoliczni wioskowi posługiwali się takim miejscowym dialektem. Bereza to po prostu znaczyło „brzoza”. Ale tak się zwało także miasto koło Brześcia, gdzie urządzono obóz dla politycznie niepoprawnych. „Znaju, pane starosto, ta bereza w lisi – wiem, panie starosto, taż brzoza w lesie”.

Co to ma wspólnego z naszym tematem? Ano coś ma. Ów karpacki góral nie miał pojęcia o Berezie i tamtejszym obozie. Wielu dziś nie ma pojęcia o faszystach, bolszewikach, Sowietach. Nie rozumie określeń: ksenofobia i rasizm, nacjonalizm i szowinizm. No i jeszcze ultraprawica... Ktoś te hasła rzuca, tłumek nierozumiejących podchwytuje. I to idzie w świat, co najgorsze. I urabia przeświadczenie, że Polska jest tym wszystkim naraz przesiąknięta – i faszyzmem, i bolszewizmem, i nacjonalizmem, i Bóg wie czym jeszcze. Podejrzewam, że ogół ludzi na zachodzie Europy ma równie mętną, albo i mętniejszą wiedzę na temat tych – teraz już historycznych okropieństw. Zostaje takie bez treści, obelżywe i bezsensowne wyobrażenie o Polsce. A kto obelgi rzuca?

Podsumowaniem tego jest zdanie, iż „cały świat (…) wyrobił sobie opinię, że Polska jest dzikim, nacjonalistycznym krajem”. Skąd cytat – wiecie. Gdym przeczytał te słowa, przypomniała mi się pewna Niemka – kobieta dobra, wykształcona, życzliwa. Zadała mi ze skrępowaniem pytanie (lat temu ponad 30), czy mamy w Polsce elektryczność. Odpowiedziałem, że u nas niedźwiedzie po ulicach chodzą. Zrozumiała. Po kilku latach mnie odwiedziła. Pozaświecałem wtedy, co się tylko dało na plebanii, żeby widziała, że mamy elektryczność. I nawet nie oszczędzamy. A tu ktoś mówi o opinii dzikiego, nacjonalistycznego kraju.

Czas by było, żeby choć z jakiej encyklopedii poznać znaczenie powtarzanych słów – by głupstw nie gadać. I Polsce „gęby” nie przyprawiać. A ci z historycznym wykształceniem niech sobie zrobią powtórkę historycznej politologii. Wiadomo, szczegóły ze studiów z głowy wylatują.

PS. Jedna rzecz mnie intryguje. Dlaczego wśród tych różnych określeń nie pada nigdy posądzenie o komunizm? Czyżby obawa, że zbyt wielu z otoczenia albo i z rodziny miałoby to za złe, i to bardzo? Nie wiem. Po prostu odnotowuję i pytam.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI: