"Zapach spotkania" to temat przewodni Mszy św. roratnich w Duszpasterstwie Akademickim Resurrexit w Opolu.
Tu od poniedziałku do piątku roraty startują kwadrans po 6 rano. Choć już chwilę wcześniej trwa krzątanie w kuchni czy zakrystii.
Kiedy ks. Łukasz Knosala, duszpasterz akademicki, intonuje pieśń na wejście, kaplicę rozświetla jedynie blask ognia. Wszyscy z zapalonymi świecami w dłoniach ruszają w procesji do ołtarza.
To już trzeci dzień, a uczestników nie ubywa. Wręcz przeciwnie - pojawiają się nowe osoby.
- Roraty to tradycja, którą wyniosłam z domu. W dzieciństwie chodziłam na nie razem z babcią - mówi Ania Klus. I dopowiada: - Nie wyobrażam sobie przygotowania do świąt Bożego Narodzenia bez uczestnictwa w roratach. To wyzwanie, które chcę podejmować, bo przygotowania nie mogą być tylko materialne czyli zakupy i sprzątanie, ale muszą być też duchowe. Cieszę się, że tutaj roraty odprawiane są rano, bo dzięki temu nie przeszkadzają w zajęciach i innych obowiązkach. Chciałabym być na wszystkich roratnich Mszach św., choć wiem, że w dwa poranki będzie to ciężkie do pogodzenia z moimi zadaniami.
Ks. Łukasz Knosala Anna Kwaśnicka /Foto Gość
- Adwent kojarzy mi się przede wszystkim z oczekiwaniem. Dopiero w duszpasterstwie zaczęłam uczestniczyć w porannych roratach. Dzięki nim całkiem inaczej przeżywa się cały dzień - mówi Magda Wosik.
- Przychodzimy, kiedy jest jeszcze całkiem ciemno na dworze, a wychodzimy stąd, gdy już jest jasno. To dobrze wprowadza w przeżycie Adwentu, w przesłanie, które ten czas ze sobą niesie. Bo to Pan Bóg jest Światłem, które rozświetla nasze drogi - podkreśla Magda.
Kiedy pytam, czy trudno jest rano wstać, żeby zdążyć przyjść na roraty, Ania z przekonaniem odpowiada, że nie jest trudno, jeśli tylko wieczorem położymy się wcześniej spać.
A Magda przyznaje: - Wprawdzie jest mniej snu. Jest jakiś trud z tym związany, ale to, co tutaj się wydarza, wynagradza mi to wszystko.
- Poranne roraty są wymiernym sprawdzeniem swojej motywacji wiary. Czy jestem w stanie codziennie rano - z zachowaniem wszystkich obowiązków, które mam - poświęcić godzinę Bogu? - mówi ks. Łukasz Knosala. I dopowiada: - Taki adwentowy „challenge” jest bardzo dobry.
Przy śniadaniu panuje rodzinna atmosfera Anna Kwaśnicka /Foto Gość
Tak jak w latach ubiegłych po Mszy św. jest czas na wspólne śniadanie. Jedni zabierają się za parzenie herbaty, inni smażą jajecznicę. Ktoś idzie po świeży chleb, ktoś nakrywa do stołu. Atmosfera jest radosna, toczą się opowieści o tym, co wydarzyło się minionego dnia i o tym, co każdego czeka po śniadaniu.
- To rodzinne wydarzenie. Takie śniadanie jak w domu. Jest bardzo radośnie - podkreśla duszpasterz akademicki. - Tworzymy wspólnotę, dobrze czujemy się w swoim towarzystwie - dopowiada Ania.
A co kryje temat tegoroczny rorat: „Zapach spotkania”? - Sięgamy po formę interpretacji Pisma Świętego, w której słuchając słowa, rozpoznajemy Boga, który do nas przychodzi. Odkrywamy, w jaki sposób dzisiaj dzieje się to samo, co o Jezusie opowiada Ewangelia - wyjaśnia ks. Ł. Knosala. Podkreśla, że zapach jest formą spotkania, bo nie bierze się znikąd, ale niesie ze sobą odniesienie do czegoś. Może być związany z czymś konkretnym albo z kimś konkretnym, jest zwiastunem wydarzenia, zwiastunem osoby.
- Zapach jest też czymś niezwykle delikatnym. Łatwo przyzwyczajamy się do zapachu i możemy w ogóle o nim zapomnieć. Trzeba mieć w pewien sposób wyciszone inne zmysły, by móc poczuć coś nowego - mówi duszpasterz. I porównuje: - Msza św. roratnia pozwala nam słuchać słowa Bożego o poranku, kiedy nasz umysł jeszcze nie jest zaprzątnięty wieloma codziennymi sprawami. Przychodząc tutaj na godzinę 6.15, dajemy sobie dużo czasu, by nie spieszyć się przed zajęciami na uczelni czy przed pracą.