Pierwszy pochód ku czci św. Łucji, sycylijskiej dziewicy i męczennicy.
- Organizując w Opolu po raz pierwszy „Pochód światła i nadziei”, chcemy przypomnieć świętą Łucję, dziewicę i męczennicę z początków chrześcijaństwa. Kierowała nią miłość do Boga i ludzi oraz wierność swoim zasadom, dlatego poniosła śmierć męczeńską. Przez pochód św. Łucji chcemy pokazać, że w każdym z nas powinno być choć troszeczkę nadziei i światła. Chciałabym, żeby ludzie, którzy spotkają nasz pochód, zastanowili się i być może przyłączyli do nas. Może mój strój przypomni im postać św. Łucji - powiedziała Łucja Pisarska-Łabno, współorganizatorka pierwszego pochodu św. Łucji w Opolu.
Łucja Pisarska-Łabno niosła świecę na czele orszaku i była ubrana tak, jak ubierane są dziewczęta podczas niezwykle popularnych pochodów ku czci św. Łucji w Szwecji (której ta święta jest patronką) i innych krajach skandynawskich - w białą szatę i czerwoną szarfę na znak męczeństwa. Właśnie z tradycji skandynawskiej zaczerpnęli inspirację organizatorzy opolskich obchodów ku czci św. Łucji – stowarzyszenia "Opolska Pozytywka" i "Ogniwo". Jolanta Jasińska-Mrukot, przyjaciółka pani Łucji, dodaje, że jako dziennikarka spotykała się z tradycjami związanymi ze wspomnieniem św. Łucji na ziemi oleskiej. – W Ligocie Oleskiej i okolicznych wioskach wkłada się w ten najkrótszy, najciemniejszy dzień roku do wody gałązkę wiśni. Ta gałązka powinna rozkwitnąć na święta Bożego Narodzenia, co jest dla gospodarzy znakiem, że w Nowym Roku będzie się darzyło w domu i zagrodzie – mówi.
Opolski pochód św. Łucji zorganizowano niemal spontanicznie, nie był liczny, ale dzięki temu miał w sobie urok poezji, tajemniczości i wdzięku. Mocno przyciągał uwagę mieszkańców, którzy zawędrowali w wieczór 13 grudnia na opolski rynek i w jego okolice. Młodzież z opolskiego Teatru Ruchu i Ognia „Mantikora” wyczyniała ze światłami cuda. Ale najbardziej zastanawiająca była idąca wolnym, dostojnym krokiem, wpatrzona w światło świecy Łucja Pisarska-Łabno. Pochodowi idącemu przez ulice, uliczki i zakamarki centrum Opola i przez rynek, na którym trwa jarmark bożononarodzeniowy towarzyszyła folkowa muzyka skandynawska i słynna włoska pieśń ku czci świętej patronki - „Santa Lucia”.
- Ten pochód nie kończy się tą Mszą Świętą. On był symbolem tego, że każdy z nas, nawet nie niosąc świeczki, ma być światłem, które rozświetla ciemności. Ma być światłem dobra, nadziei i miłości. Takie zadanie mają uczniowie Chrystusa. Mamy być światłem rozświetlającym ciemności. Myślę, że co roku będziemy spotykali się w Opolu na pochodach światła i nadziei - powiedział w kazaniu o. Bertrand Sosnitza OFM z opolskiego klasztoru franciszkanów, który przewodniczył Mszy św. w intencji uczestników pochodu św. Łucji.
Łucja pochodziła z Syrakuz na Sycylii. Najstarszy jej żywot pochodzi z V wieku. Według niego święta miała pochodzić ze znakomitej rodziny. Była przeznaczona dla pewnego młodzieńca z równie szlachetnej rodziny. Kiedy udała się z pielgrzymką na grób św. Agaty do pobliskiej Katanii, aby uprosić zdrowie dla swojej matki, miała się jej ukazać sama św. Agata i przepowiedzieć śmierć męczeńską. Doradziła jej też, by przygotowała się na czekającą ją ofiarę. Kiedy więc Łucja powróciła do Syrakuz, cofnęła wolę wyjścia za mąż i rozdała majętność ubogim; złożyła także ślub dozgonnej czystości. Gdy wkrótce wybuchło prześladowanie chrześcijan, kandydat do jej ręki zadenuncjował ją jako chrześcijankę. Kiedy nawet tortury nie załamały bohaterskiej dziewicy, została ścięta mieczem. Działo się to 13 grudnia ok. 304 roku. Święta miała 23 lata (lub 28, bo w życiorysach można też spotkać rok 286 jako datę urodzenia).
Legenda ozdobiła heroiczną śmierć św. Łucji pewnymi szczegółami, których autentyczność trudno sprawdzić. Święta miała być m.in. wiedziona na pohańbienie do domu publicznego, ale żadną siłą nie mogli oprawcy ruszyć jej z miejsca, nawet parą wołów. Kiedy sędzia nakazał spalić ją na stosie, ogień jej nie tknął. Sędzia wtedy w obawie rokoszu skazał ją na ścięcie. Jednak i to przeżyła. Przyniesiona do domu, poprosiła jeszcze o Komunię św. i dopiero po jej przyjęciu zmarła.
O. Bertrand Sosnitza OFM głosi kazanie o św. Łucji
Andrzej Kerner /Foto Gość