Można z nim zwariować.
Niecały tydzień temu beatyfikowano 19 męczenników z Algierii, wśród nich trapistów z klasztoru w Tibhirine, rozsławionych na cały świat przez film „Ludzie Boga”. Trapiści zostali zabici w 1996 r. właściwie na skutek tego, że podjęli prostą decyzję o pozostaniu na miejscu. Mimo że wiedzieli, iż grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo z rąk nieprzewidywalnych terrorystów islamskich.
Ostatnio często mamy okazję rozmawiać i gościć w domu człowieka, który jest w bardzo podobnej sytuacji jak trapiści z Tibhirine. To Piotr, brat kapucyn, kolega od czasów licealnych, od 25 lat misjonarz w Republice Środkowoafrykańskiej (RŚA). Pijemy kawę albo herbatę, jemy znakomite naleśniki albo placki, które przygotowuje Jola, moja żona, i długimi godzinami gadamy.
Piotr przeżył w RŚA wiele niebezpiecznych sytuacji. Rebelianci strzelali do jego samochodu, wielokrotnie napadali na misję, rabowali, był przez nich pobity. Ciężko chorował (wojska ONZ podstawiły swój samolot, żeby go szybko ewakuować do Polski, do szpitala… ). A jednak wciąż tam jest, tak jak i inni polscy kapucyni. I chce wracać do tego dziwnego, jednego z najniebezpieczniejszych w świecie krajów. W RŚA przecież wciąż dochodzi do krwawych zamachów, morderstw, rabunków, napadów, rząd nie panuje nad sytuacją, rządzą rebelianci etc. Pisze o tym „Gość” dość często.
Pytam Piotrka wprost: ale przecież wiesz, że możesz zginąć jak ci trapiści albo inni misjonarze w krajach, gdzie zamachów dokonują islamiści? Wiem, odpowiada. Mówi to zwyczajnie, jakby chodziło o wiedzę na temat ceny ziemniaków na targu w Ngaoundaye czy Kędzierzynie-Koźlu. Jeśli przesadzam, to niewiele. I ani słowa więcej nie mówi. Bez ekscytacji, bez cienia emocji na twarzy.
Odpowiada mi kolega kapucyn w te słowa: ludzie mi czasem mówią, jaki jestem bohater, jaki odważny, ale to nie jest żadne bohaterstwo ani odwaga. Bardzo często to inni ludzie pchali mnie do tego, żeby przejawić inicjatywę w sytuacjach zagrożenia czy wystawiania się na niebezpieczeństwo.
Inni, nie on.
No i czy nie można z nim zwariować? Skąd on się urwał w świecie, gdzie nawet za wirtualną chwileczkę popularności i chwały gotowi jesteśmy sprzedać pół duszy?