- Być razem nie oznacza, że każdy musi myśleć to samo i robić to samo. Wyzwaniem jest odpowiedni balans - mówił rabin David Basok.
Zbliża się 22. Dzień Judaizmu w Kościele katolickim w Polsce. Odbędzie się 17 stycznia - w przeddzień inauguracji Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan - a jego hasłem będą słowa z Księgi Ozeasza: „Nie przychodzę, żeby zatracać”.
Z tej okazji do Opola przyjechał rabin David Basok z Jerozolimy, który od ponad 2 lat pełni funkcję rabina w Gminie Wyznaniowej Żydowskiej we Wrocławiu. Spotkanie z nim - w ramach Opolskiego Dnia Judaizmu - odbyło się we wtorek 15 stycznia w sali konferencyjnej Miejskiej Biblioteki Publicznej, a poprowadził je ks. prof. Stanisław Rabiej.
Temat rozmowy prowadził ku pojęciu integracji i kryzysu integracyjnego we współczesnej Europie. Ale w głosach z sali pojawiły się też pytania o rozwój gminy żydowskiej we Wrocławiu, o przejawy antysemityzmu czy troskę o często zapomniane cmentarze żydowskie.
Mówiąc o integracji, gość podkreślił, że XIX wiek przyniósł zrównanie praw, które otworzyło Żydom drzwi do karier lekarskich, adwokackich czy politycznych. - Jedni mówili, że to wspaniale, że mamy takie same prawa jak inni. Te otwarte drzwi spowodowały, że wielu przez nie wychodziło. Drudzy twierdzili, że to źle dla judaizmu, bo staliśmy się tacy, jak wszyscy i już nie mamy naszej grupy - tłumaczył. Podkreślał, że holokaust zmienił tę sytuację. - Jestem Żydem było tożsame z tym, ze nie ma integracji - mówił.
Dziś są Żydzi, dla których judaizm jest podstawą życia, ale są też tacy, dla których religia nie ma większego znaczenia, czują się obywatelami świata.
W trakcie prelekcji rabin Basok rozdzielał pojęcie integracji od asymilacji, które - jak podkreślał - łączy się z zatarciem różnic między grupami, ich specjalnych cech. A Żydów w Europie podzielił na trzy kategorie. Pierwsza to tzw. grupa lokalnych Żydów, czyli polskich Żydów żyjących w Polsce, niemieckich - w Niemczech, rosyjskich - w Rosji itd. Drugą stanowią ci, którzy emigrują do innego kraju europejskiego, a trzecią - ci, którzy przybyli spoza Europy.
- Emigracja zawsze jest trudna. Inny język, nie zawsze mamy blisko rodzinę. Jednak gdziekolwiek dziś pojadę, to znajdę tam lokalną gminę żydowską. A pójście do synagogi w tym nowym miejscu otworzy przede mną drzwi na to nowe miasto - tłumaczył.
Rabin David Basok wraz z żoną Danielle oraz dwojgiem dzieci mieszkają w Polsce od 2016 r. Pytany o antysemickie zachowania wrocławskich narodowców, dzielił się: - Po ulicach zawsze chodzę z widoczną kipą i przez 2,5 roku miałem tylko 2 negatywne reakcje, a na każdą negatywną reakcję przypada sto pozytywnych. Moja prywatna perspektywa jest bardzo pozytywna.
Gmina Wyznaniowa Żydowska we Wrocławiu nie należy ani do tych małych, jak w Gdańsku, Katowicach, Poznaniu czy Lublinie, w których nie ma przyszłości, ani do tych prężnych - jak w Warszawie i Krakowie.
- 20 lat temu w Polsce było 20 gmin, dziś jest 10. Te małe są zamykane. We Wrocławiu i w Łodzi, które dziś nie są ani małymi gminami, ani dużymi, obecnie przeżywamy ważny i kluczowy moment. Mamy potencjał, by za 10 lat stać się jak Kraków, ale to nie jest przesądzone i oczywiste. Może być również tak, że nasza wrocławska gmina stanie się jak ta w Katowicach. Bo nie tylko chodzi o liczbę członków, ale też o jakość zaangażowania - mówił gość. Podkreślał, że dla niego jest to wyzwaniem. - Dlatego przyjechaliśmy z żoną do Wrocławia. Pierwszą umowę podpisaliśmy na 2 lata. Będziemy ją przedłużać na kolejne 2 lata - wyjaśnił.