Festiwal igrania kłamstwa z prawdą i półprawdami zawsze kogoś skrzywdzi.
Zdawać się mogło, i to całkiem niedawno, że Polska trochę ochłonęła. Impulsem do tego mógł być śmiertelny zamach na prezydenta Gdańska. Komentarze dobiegające z różnych stron pozwalały żywić taką nadzieję.
Przyznam, że moja nadzieja była nikła. Nie formułowałem żadnych wniosków, tym mniej komentarzy. Dlaczego? Przeczucie? Nie nazwałbym tak owego zawieszenia sądu. Za długo żyję, aby tak raz-dwa ferować jakiekolwiek wyroki.
I co? Smutno mi, że te moje ostrożne przeczucia okazują się prawdziwe. Weźmy ostatnią zadymę pod gmachem TVP. Z chwilą pierwszych doniesień na ten temat wszystko zdawało się jasne. Aliści niebawem przyszły kolejne wieści, reakcje różnych ludzi zaangażowanych po różnych politycznych stronach.
Nie byłem tam - nie mogę więc komentować samego wydarzenia, co najwyżej jego odbiór przez tak zwanego „przeciętnego Kowalskiego”. A ten pyta, czy zadyma była, czy to co było, nie było zadymą? Pani Ogórek trzęsła się ze strachu czy się śmiała? Naklejki były okropne treściowo i „klejowo”, czy były nieszkodliwe? Czy używana wersja języka nie była przypadkiem mową nienawiści? A może w ogóle nie działo się nic wielkiego? Ten czy inny polityk był przeciwny takiej formie protestu (przeciw czemu czy komu...), czy w końcu poparł sprawę? Policja zachowała się podejrzanie obojętnie czy była twarda?
Zatem pytam nie o samą sprawę, ale o wywołaną incydentem zadymę medialną, więcej - zadymę polityczną. Ktoś kłamie? Kto i w którą stronę? Komu zależy na wywołaniu w świadomości owego „przeciętnego Kowalskiego” nierozstrzygalnego zamętu. Wcale się nie zdziwię, gdy w komentarzach przeczytam, że jestem niezorientowany, a było to bardzo proste i działo się tak... Trudno, przyjmę pouczenie, ale i tak nie będę przekonany. Podejrzewam, że właśnie o to chodziło - namieszać ludziom w głowach, by wszyscy byli przeciwko wszystkim. I pachnie mi tu bynajmniej nie modną ostatnio naftaliną, ale siarką i smołą, i gdzieś miga mi czerwony jęzor tego, którego Jezus nazwał kłamcą i ojcem kłamstwa.
Proste kłamstwa polegające na nazwaniu białego czarnym, i wykręcaniu się słowami „to on rozbił talerzyk” ojciec kłamstwa zostawił dzieciom z przedszkola. On zaś mąci przez swoich ludzi tak, że w nieogarnionym galimatiasie sprzecznych, niedopowiedzianych, prawdziwych, odwoływanych, od środka zaczynanych wiadomości, wypowiedzi, relacji ginie prawda.
Jak mała rybka, która choć pływać potrafi, przez wielki wodospad została porwana. Gdzieś tam owa rybka jest, ale czy coś znaczy?
Taki festiwal igrania kłamstwa z prawdą i półprawdami zawsze kogoś skrzywdzi. Bez wątpienia i pani Ogórek tak się czuje. Ale, zauważ, jeśli diabła uważamy za głównego scenarzystę i reżysera takich festiwali, to trzeba powiedzieć, że to jest kolejny jego zamysł - skrzywdzić, stłamsić, zniszczyć jak najwięcej osób. No i przecież w tej kategorii mieszczą się także ci, którzy pod gmachem TVP aktywną rolę grali. A diabeł stoi z boku i na nosie fujarkę robi, swoją melodyjkę wygrywając. Przypuszczam, że ci sami ludzie jeszcze nieraz dadzą się w butelkę nabić. Kiedyś ta diabelska butelka pęknie i ich pokaleczy. Bo w wojnie łgarstwa wygrywa tylko odwieczny kłamca.
A on już przygotował kolejną porcję swoich pomysłów! Opadłe i dawno już zwiędłe liście okrzyknięto wiosną. Nie wszyscy w to uwierzą, ale kolejny festiwal kłamstwa już się zaczął. Trudna jest droga odbudowy Polski i jej majestatu w otoczeniu błaznów i przebierańców.