Parafialny teatr „Magia słów” obchodził jubileusz, wystawiając kolejny spektakl.
Tym razem poprzedziła go gala z okazji10-lecia istnienia formacji. Zaproszono aktorów, którzy tworzyli go przez ostatnią dekadę, i uhonorowano pamiątkowymi statuetkami. Podobne otrzymali też oczywiście obecni jego członkowie.
W sumie przez ostatnią dekadę grupę teatralną „Magia słów” z parafii św. Floriana w Naroku tworzyło 29 młodych osób. Zadebiutowali w maju 2010 roku przedstawieniem pt. „Szalony Franciszek”. Wśród dzieł, które wystawiali, są m.in. „Wielebni” S. Mrożka, „Czerwony” K. Kieślowskiego czy musical na podstawie „Nędzników” W. Hugo.
Podczas wręczania statuetek wieczorem 24 marca twórca i reżyser przedstawień ks. Witold Walusiak, proboszcz parafii, wspominał najbardziej charakterystyczne dla każdego role - raz główne, a innym razem drugoplanowe. Oni sami też opowiadali, którą z ról szczególnie zapamiętali.
VID 20190324 175021- Najbliższa mojemu sercu była pierwsza rola. Mogłam być tam najbardziej autentyczna, oddać swoje własne emocje, uczucia - przyznaje Grażyna Halicka, odtwórczyni niejednej głównej roli.
- To, co się dzieje tu na scenie, to coś pięknego. Każdemu życzę takich przeżyć, emocji. To oczywiście też praca i stres - ściśnięty żołądek, ale się uśmiechasz, że wszystko w porządku. I potem zadowolenie publiczności, brawa daje radość i satysfakcję – opowiada Patrycja Kornek, która wprawdzie zamieniła teatr na drugą pasję - taniec, ale dalej ma sentyment do „Magii słów”.
Doceniono też operatora sprzętu, bo światło i muzyka to jakby dodatkowy, spajający wszystko w całość element, i osobę szyjącą stroje.
Po części jubileuszowej aktorzy znów poruszyli serca parafian i gości. Tym razem sztuką „Nadzieja nie umiera” na podstawie opowieści Richarda Paula Evansa pt. „Stokrotki w śniegu”.
Fragment spektaklu... Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćJego bohater James Kier to człowiek bezwzględny i egoistyczny, nie dbający ani o nieuleczalnie chorą żonę, ani o syna. Nagle odnajduje w gazecie informację jakoby zginął w wypadku. Ponieważ jest bogaty i znany, informacja o jego śmierci jest szeroko komentowana, ale komentarze te nie są pochlebne. To wstrząsa Jamesem, dostrzega on wreszcie, że wyrządził w życiu wiele zła i niełatwo będzie to naprawić. Najbardziej wierzy w niego i wspiera go osoba, którą zranił najbardziej – żona, którą zostawił. Czy James zdąży odzyskać tę miłość i otrzymać wybaczenie? - Najlepiej to zobaczyć samemu podczas spektaklu.
- Musiałem przemyśleć, jak wcielić się w zapatrzonego w siebie biznesmena. Gdy przeszedł przemianę, szło już łatwiej. Było to wyzwanie. A teatr ośmielił mnie, dał mi większą otwartość i grono przyjaciół - przyznaje Michał Krause, odtwórca głównej roli.
Każda z przedstawianych sztuk przekazuje uniwersalne wartości, skłania do przemyśleń, zarówno aktorów, jak i widzów.
- To działanie nie tylko artystyczne, ale i duszpasterskie. Spotykamy się wspólnie, a na takich próbach pojawiają się różne problemy ogólnoludzkie. Traktujemy je jako zadanie. Efektem jest występ dla parafian czy w innych miejscach - podkreśla proboszcz.
Więcej o grupie teatralnej i jego historii w papierowym wydaniu "Gościa Opolskiego" (nr 14/2019), które ukaże się 7 kwietnia.
To niemal cała ekipa aktorska. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość