Słuchać hadko

Ktoś powie, że to już kompletna dekadencja. Upadek wszystkiego - prawdy, piękna, moralności, ładu, odpowiedzialności... Być może.

Miał problemy pan Longinus Podbipięta herbu Zerwikaptur z panem Zagłobą. Pierwszy – to człowiek prostolinijny i szczery, dusza człowiek. Drugi – jak trzeba było to też dusza człowiek, ale z gębą niewyparzoną. Dworował sobie Zagłoba z Podbipięty. Najczęściej nie było ani sensu, ani możliwości odpierania pana Zagłobinych ataków. Bo co by nie rzec – to były ataki. Delikatniejsze, okrutniejsze i takie sobie. Pan Podbipięta kwitował je powiedzeniem „daj waść spokój, słuchać hadko” – czyli ze skrępowaniem, niemiło i nieprzyjemnie, bo są niestosowne, czasem  nieprzyzwoite.

Z przyzwyczajenia i obowiązku codziennie przeglądam w internecie nagłówki newsów. Z rzadka trafi się coś znaczącego. Czasem pospolita plota. Przeważa grzebanie w błocie. Nie wszędzie, oczywiście. Nie wiem, czy to jest 90 czy tylko 89 proc. całości? Otóż ta większość zasługuje na pana Longinusowy komentarz: „daj waść spokój, słuchać hadko!”. To znaczy:

Ze skrępowaniem – że ten i ów autor potrafi takie smalone duby pleść. A ja go miałem za kogoś. Czytać hadko!

Czyta się niemiło i nieprzyjemnie. Bo nawet pod przysłowiową budką z piwem mają lepsze standardy.

Porównania i epitety bywają (z reguły) niestosowne – nie tylko dlatego, że z błotem mieszają tego czy owego adwersarza. Ale dlatego, że czytającego mają za prymitywnego durnia, któremu można wszystko wmówić.

Niestosowność zamienia się w nieprzyzwoitość. Czasem jakiś bardziej „kulturalny” autor wykropkuje dwie literki – dumny ze swej literackiej pozycji.

Ta diagnoza jest tylko cząstkowa. Materiału byłoby na doktorską dysertację o psuciu języka, obyczaju, dziennikarstwa (swoją drogą mam wątpliwości, czy to rzeczywiście dziennikarstwo).

Owszem – mamy też Autorów super. Takich, którzy posługują się całym bogactwem polszczyzny. Mamy polityków i komentatorów, którzy potrafią zauważyć to, co istotne i napisać o tym mądrze i pięknym językiem. Wszelako chodzi nie tylko o autorów tekstów, a o autorów wydarzeń. Nie wiem, czy można na przykład całą obrzydliwą sprawę z przerobioną aureolą Matki Boskiej nazwać wydarzeniem. Jeśli już to tylko dlatego, że to się wydarzyło, zaistniało. Ale odnieść się do tego? Chyba tylko ze spokojem i determinacją pana Podbipięty: Słuchać hadko! A roztrząsanie tego wszystkiego zaprząta umysły, szpalty, megabajty, a i sądowe agendy także. Jakby nie było i autentycznych wydarzeń, i jakby nie było czego z sensem komentować.

Jak tę zabagnioną przestrzeń oczyścić? Pomysły różne były i są. Wiele  sprowadza się do jakiejś formy cenzury. To w dobie zbyt łatwego powielania tekstów, obrazów, filmików wydaje się niemożliwe. Nie mówiąc już o tym, kto miałby być tym wielkim cenzorem. Ocieramy się o Orwella.

Jak nie cenzura to wychowanie. Gdzie są wychowawcy? Jak bardzo pod prąd musieli by płynąć ich wychowankowie. A czy wygrają z ogromnym finansowym kapitałem bezprawia i brzydoty?

Ktoś powie, że to już kompletna dekadencja. Upadek wszystkiego – prawdy, piękna, moralności, ładu, odpowiedzialności... Być może. Ale historia uczy, że jak dotąd każdy upadek jakiejś kultury tworzył glebę, na której wyrastało Nowe. Trudno sobie to hipotetyczne „Nowe” wyobrazić. Jeszcze trudniej wyobrazić sobie ewentualność, że żadnego Nowego czy nowego już nie będzie. Że zbliżamy się do ostatecznego końca.

A może ci nieliczni, którzy zamiast tworzyć gigantyczne szambo słów, pseudotematów, przewrotnych akcji, komedianckich zagrywek – będą z uporem budować prawdę, dobro i piękno? I to oni uratują Planetę. Wciąż jest nas wielu.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI: