Po pięćdziesięciu latach duszpasterskiej pracy chciałbym już mniej musieć, a więcej (na ile siły pozwolą) móc.
Wielkie tematy same pchają się na afisz. A mnie było dane dotknąć, więcej – być uczestnikiem tematu niby małego, może i skrytego, a przecie ważnego. Nie każdy tego doczeka, w niektórych profesjach choć temat jest – to jednak się go nie fetuje. Nie wiem, jak to było kiedyś w mojej firmie, ale teraz mała feta jest. Wróciłem z niej we wtorek.
Z rąk naszego biskupa otrzymaliśmy patenty na seniorów. Nikt tego tak nie nazwał, to ja sobie żartuję. Sprawa była pogodna, nawet radosna, ciepła, półoficjalna. Było zatem wręczenie urzędowych pism każdemu, kto z racji wieku 75 lat zaproszony został. Oficjalny charakter podkreślała obecność kanclerza kurii i jednego z wikariuszy generalnych. A w piśmie podziękowanie – krótkie, nawiązujące do każdego indywidualnie. Obecni z powagą i uśmiechem przyjmowali ów patent z rąk ordynariusza diecezji.
W treści każdego pisma są słowa o „stanie spoczynku”, ale gdy tak patrzyłem na moich równolatków (oceniając także samego siebie), to nie wyglądamy jakoś „spoczynkowo”. Może by tak jeszcze po dwa, trzy lata jako proboszczowie? Pozwoliłoby to złagodzić personalne niedobory w obsadzie parafii. Ale nasz biskup nie zwykł tak czynić. I pewnie dobrze. Dlaczego?
Po pięćdziesięciu latach duszpasterskiej pracy chciałbym już mniej musieć, a więcej (na ile siły pozwolą) móc. Powiedział mi ktoś, że ojcem nie przestaje się być nigdy. Jasne. Ale w pewnym momencie zostaje się dziadkiem. W naturalnym, rodzinnym biegu życia właśnie dziadek mniej musi, choć wciąż wiele – aczkolwiek inaczej – może.
Jest jednak ważniejsza okoliczność dotycząca tych „duchowych dziadków”. Nawet jeśli któryś do cna nie zdziadział, to przecie jego korzenie mentalne, nawyki i metody duszpasterskie, tematy warte poruszenia w kazaniach, znajdowanie wspólnego języka z młodymi i z tymi w średnim wieku i tak dalej, i dalej... Otóż to i inne przypadłości powodują, że nie jest w stanie owocnie przewodzić parafii. Tym bardziej że i fizyczne siły nie te, i pamięć zawodzi, i odpoczynek potrzebny częściej. Jeśli ma wikarych – trudniej nawiązać z nimi kontakt. Wiele ich łączy, Jezus i wierność Ewangelii przede wszystkim, ale i on, i wikarzy z innego świata przyszli.
Po cichu oczekujemy, by młodsi starali się zrozumieć, iż całkiem zwyczajnie bywamy zmęczeni. W dużych parafiach natłokiem ludzi i ich spraw. W malutkich parafijkach – tym, że wszystko na naszej głowie. Niektórzy seniorzy odczuwają to zmęczenie bardzo mocno. A inni twierdzą, że się świetnie czują i mogą dalej... I tu bywa czasem problem, sam obserwowałem. Niektórzy z tych, co to „mogą dalej”, powinni byli patent seniora otrzymać jakieś dwa lata wcześniej, niezależnie od metryki. Ja tylko odnotowuję swoje obserwacje, są one nie do końca obiektywne, na szczęście nie jestem tu żadnym „decydentem”.
Inny problem się zbliża. W obliczu zapadającej się demografii widać widmo braku młodych adeptów do różnych zawodów. Do kapłańskiego również. Może nawet spadek jest tu większy niż w innych branżach. Obawiam się, że w najbliższych latach wymusi to podniesienie wieku senioralnego. Nie będzie to dobre – z powodów wspomnianych wyżej. Ale będzie nieuniknione. A nie jesteśmy do tego przygotowani... Kto? Struktura organizacyjna Kościoła. Są doświadczenia z innych krajów – ale te niekoniecznie pasują do naszych warunków i naszej mentalności. Problem tyle rozległy, co i złożony. I nie felietonu tu trzeba, ale rozeznania sytuacji, analizy możliwości, kształtowania struktur, przemiany mentalności zarówno duszpasterzy, jak i wiernych. I nie odkładać tego na później! Tym bardziej że diabeł podrzuca nam inne tematy – skądinąd ważne, ale przesłaniające to, co demografia już nam przygotowała.
PS. Inny temat jawi się na marginesie. Otóż potrzeba monitorowania przez jakiegoś biskupiego delegata stanu księży gdzieś po sześćdziesiątce. Może niektóre diecezje to mają? Podzielcie się doświadczeniami. Dziekan tu nie wystarcza. Wizytacja też nie.