Tyle spraw wyrasta na glebie nienawiści. Od codziennych, rodzinnych i sąsiedzkich, małomiasteczkowych i metropolitalnych, wiejskich i przysiółkowych.
Kilka tygodni temu pisałem na tym miejscu: „obserwujemy także nasilanie się zła wszelakiego w incydentalnych sytuacjach. Ich sekwencja bywa zastanawiająca. Można ją skwitować jako przypadek. Można jednak widzieć cząstkę jakiegoś diabelskiego planu”. Pisałem to przerażony kolejnymi, szaleńczymi atakami nożowników. Pytałem, czy to diabeł został spuszczony z łańcucha.
Tym razem „zły”, jak wściekły pies, kąsał na różne sposoby. Od rodzinnej niezgody, która osiągnęła poziom piekielnej nienawiści. Jako zakładnik wzięte zostało dziecko – małe, niewinne, rozkwitające ku radości. Potem spuszczony z łańcucha diabeł urządził największą akcję poszukiwania zaginionego dziecka. Potrzebną i dobrą akcję. Armia policjantów, arsenał środków technicznych i logistycznych. I, oczywiście, zainteresowanie mediów tyleż potrzebne, co nic nie mówiące, a przecież absorbujące uwagę milionów.
Diabeł lubi teatr, w którym jest i autorem dramatów, i reżyserem. Nie, nie, aktorem nie chce być. Przecież wmówił ludziom, że go nie ma, nie może się zdradzić. Życie to nie scena teatralnej fikcji, a przestrzeń twardej rzeczywistości. Autor, reżyser, widz siedzący w swej loży, bije brawo. Udało się! Tysiące ludzi zajętych tym, czego w ogóle być nie powinno i co żadną miarą nie jest interesujące. Niech zajmą się tym, co im wyreżyserowałem i niech dadzą sobie spokój z wojną o jakieś wartości. Tęczowe, nietęczowe, wsio ryba, wartością jestem JA – wrzasnął gość z loży. Jednak ludzie przyklejeni do wszechobecnych ekranów nie usłyszeli tego wrzasku. I zapomnieli, że życie polega na szukaniu wartości, a nie śladów zbrodni.
A życie został zdeptane podwójnie. Podwójnie? A może nieskończenie bardziej? Bo przypieczętować nienawiść i zrodzone z niej dzieciobójstwo samobójstwem to ∞ pomnożone przez ∞. Żal dziecka, żal matki, ojca też żal – bo to on sięgnął po najcięższą dolę. Rzucił w krzaki nie tyle martwe ciało dziecka, co swoje wieczne życie. Bóg miłosierny, ale czy wieczności starczy, by niemiłosierny człowiek zdołał po Boże miłosierdzie sięgnąć?
Tyle spraw wyrasta na glebie nienawiści. Od codziennych, rodzinnych i sąsiedzkich, małomiasteczkowych i metropolitalnych, wiejskich i przysiółkowych. Zabarwionych politycznie i światopoglądowo. Wyrastających z obyczaju i nowinek czasem globalnych, czasem grajdołkowych. Źle, bardzo źle, jeśli wspólnym mianownikiem ludzkich spraw staje się nienawiść. Zresztą – nawet użycie słowa „nienawiść” jest niemile widziane i jakimś niepisanym obyczajem zakazane. Już lepiej mówić „hejt”, „fake news” i licho wie jak jeszcze, żeby tylko nienawiści po imieniu nie nazwać.
Źle korzystamy z możliwości internetu. Dlaczego? Bezmyślnie klikamy! Tysiące wejść na sensacyjne doniesienia powielane przez wiele portali. Wieści dobre, ukazujące pozytywne wartości (czy mogą być „wartości negatywne” – ?) mijamy rozpędem. Relacji o tym, co piękne i pożyteczne niewiele, bo – tu znowu przypominam obłędną zasadę – „dobry news to żaden news”. Jeszcze polubimy zdjęcie przyjaciółki z dzieciakami nad morzem, jeszcze pomachamy „łapką” komuś kto melduje, że przejechał 11 kilometrów w trzy godziny. Ale rekordy wejść zbierają te wszystkie ponure, ekscytujące, skandalizujące, nieraz obraźliwe, często odzierające z intymności odnośniki. Reklamy podpięte pod nie zbierają punkty, a odbiorcy się zdaje, że świat jest pomalowany na czarno i fioletowo. Z plamami krwi na obrzeżu. A to wszystko nieprawda. Nawet jeśli nie jest kłamstwem, to jednak prawdą ani o świecie, ani o człowieku nie jest.
I jeszcze coś. Wszystko to zeszło na poziom wszechobecnych smartfonów. Tak są skonfigurowane, że użytkownik – także ten najwrażliwszy, bo bardzo młody – mimo woli ma przed oczyma całe to bagno głupoty i nienawiści. Pozbyć się tego trudno z ustawień, takie są pewnie umowy producentów smartfonów i oprogramowania. Może stary felietonista czegoś nie wie? Może. To znaczy, że wielu ludzi nie wie. Z czasem nie chce wiedzieć.
Nie dokarmiajmy nienawiści, ona zawsze wraca...