- Cały rok czekamy na to spotkanie z pielgrzymami - mówi ks. proboszcz Rudolf Nieszwiec.
Dwie strzeleckie parafie - św. Wawrzyńca i Podwyższenia Krzyża Świętego - ponownie ugościły setki pielgrzymów zmierzających na Jasną Górę. - Pamiętacie, że rok temu przywitanie pielgrzymów było obok szkoły. Było dobrze, ale czegoś brakowało. Dlatego ogromnie cieszę się, że dziś wracamy do tradycji spotkania przy parafii i Mszy św. w naszym kościele - mówi ks. Nieszwiec, który witał każdą z pielgrzymkowych grup (tym razem nie szły po kolei) i zapraszał do ogrodu, gdzie mieszkańcy serwowali kanapki, ciasta, kawę, herbatę i chłodne napoje. Wszystkiego przygotowali tak dużo, że jeszcze po Mszy św. można było zabrać sobie prowiant na drogę.
Eucharystii przewodniczył ks. Zbigniew Żukiewicz, proboszcz strzeleckiej parafii Podwyższenia Krzyża Świętego. Tematem środowego dnia była wdzięczność za rodzinę, a że przypada dziś wspomnienie św. Maksymiliana, to i jego życie stało się przykładem dla pielgrzymów.
- Kiedy mówimy o św. Maksymilianie Marii Kolbem, natychmiast pojawia się kilka skojarzeń: "Rycerz Niepokalanej", Niepokalanów, męczeńska śmierć w obozie. A o tym, skąd wziął się ów heroiczny święty, nie wiemy właściwie nic. Niewiele mówi się o jego rodzinie i rodzeństwie, a przecież ten człowiek nie wziął się znikąd. Ktoś go ukształtował, ktoś pokierował jego życiem... - u początku Mszy św. ks. Nieszwiec zacytował myśli z artykułu o św. Maksymilianie. Zachęcał do refleksji nad tym, że człowiek, który doświadczył piękna rodzinnego domu, może wyrosnąć na bohatera. Zachęcał też do wdzięczności za domy, w których każdy z nas dorastał.
Homilię wygłosił ks. Daniel Jaszczyszyn. Nawiązując do życia św. Maksymiliana Kolbego, mówił o tym, jaki był dom rodzinny, w którym wrastał przyszły święty. - Jego rodzice długo szukali przestrzeni dla życia swojej rodziny. Mieli świadomość, że nie każde miejsce jest odpowiednie, żeby tam wychowywały się dzieci. Współcześnie wielu z was szuka miejsca na lepsze życie. Wielu z was wyjeżdża do pracy za granicę, a w rodzinach zaczyna brakować wspólnotowego życia, spędzania razem czasu - mówił ks. Jaszczyszyn. Podkreślał, że to ma wpływa na jakość wychowania młodego człowieka.
- Moi uczniowie w szkole mają problem z tym, żeby znaleźć oparcie w rodzicach. Nieraz dziecko nawet nie potrafi określić, kto jest jego ojcem... - ten stary tata czy ten nowy? Mamy parcie, by zapewnić byt materialny kosztem życia wspólnotowego, budowania zwykłych relacji - tłumaczył duszpasterz. Wyjaśniał, że dzieci potrzebują więzi, by wzrastać, stać się dobrym człowiekiem i w przyszłości wziąć w swoje ręce los świata.
- Idąc w tej pielgrzymce, wielu z was wzięło ze sobą dzieci. Już tym dajecie im dobry przykład. Niejeden z was idzie, ofiarowując swoją modlitwę za kogoś z rodziny, może za dzieci, które się pogubiły - mówił. - Nie bójmy się iść wyznaczonym szlakiem. To szlak ludzi, którzy są odważni, którzy chcą zmieniać świat nie w sensie globalnym, ale swój mały świat - świat swojej rodziny - podkreślał.
W południe pielgrzymkowe grupy wyruszyły ze Strzelec Opolskich w kierunku Zawadzkiego. Większość została podjęta obiadem przez mieszkańców Jemielnicy, a "trzynastka" srebrna ponownie gościła w Piotrówce.