Na świadectwach szkolnych widnieje ocena z przedmiotu „religia/etyka”.
Już samo takie sformułowanie wiele mówi. To mianowicie, że nauka etyki stanowi składową programów religii. A kto na religię nie chodzi, musi uczęszczać na lekcje etyki. Musi, bo nauka szkolna jest obowiązkiem ustawowym. Zatem i programowa dawka wiedzy etycznej też stanowi obowiązek. Dlaczego ten obowiązek? Otóż w każdej dziedzinie życia – od prywatnego poprzez rodzinne, sąsiedzkie po społeczne i państwowe – musi istnieć wyrazista granica pomiędzy dobrem a złem. Prawo karne tę granicę też wytycza. Ono jednak nie zajmuje się formułowaniem motywów postępowania, tylko wskazuje, czego pod ustawową sankcją nie wolno czynić. To ostateczny mur broniący człowieka przed skutkami moralnego zła. A przecież już małe dzieci na rodzicielskie „nie!” reagują pytaniem „dlaczego?”. To nie jest bunt wobec mamy czy taty. To ludzka potrzeba rozumienia tej niewidzialnej, a dobrze przez dziecko wyczuwanej granicy. Z tej potrzeby już w starożytności zrodziła się etyka. Dlatego nie wystarczą hasła „nie, bo nie”, albo „nie mędrkuj, tylko słuchaj”. Człowiek – istota rozumna – potrzebuje rozumnych argumentów. Potrzebuje etyki.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.