- Dziękujemy Bogu, że was tutaj mamy - mówił bp Andrzej Czaja do sióstr kamilianek, które obchodzą jubileusz 50 lat obecności w Polsce.
Dokładnie 50 lat temu, 15 września 1969 r. trzy kamilianki przyjechały do Tarnowskich Gór. Były to Polki, które formowały się i śluby złożyły za granicą: s. Leokadia Folwarczna, s. Jadwiga Zachłod i s. Kazimiera Drewniok. Wkrótce, dzięki zaproszeniu ks. Pawła Czolkosa, osiedliły się w niewielkim domu w parafii św. Michała Archanioła w Opolu-Półwsi. Później wybudowały nowy, znacznie większy klasztor przy kościele filialnym św. Jana Nepomucena w Sławicach - obecnie samodzielnej parafii. Z tym miejscem związane są do dzisiaj.
Siostry, wyróżniające się czerwonymi krzyżami naszytymi na habitach, służą chorym i cierpiącym, prowadzą dom opieki dla 15 starszych kobiet, opiekują się Dziećmi Maryi, prowadzą też katechezy dla dorosłych "Strzał w dziesiątkę".
W niedzielę w kościele św. Jana Nepomucena w Opolu-Sławicach bp Andrzej Czaja przewodniczył Mszy św. dziękczynnej za 50 lat obecności w Polsce sióstr kamilianek. Była to też Msza św. dożynkowa, podczas której rolnicy dziękowali za plony.
Na uroczystość jubileuszową przyjechała matka Zelia Andrighetti, przełożona generalna Zgromadzenia Córek św. Kamila. Przyjechały tez siostry m.in. z Włoch i Niemiec. Wspólnie z parafianami ze Sławic świętowało aż 16 kamilianek.
- Nadszedł moment, aby spojrzeć w przeszłość z wdzięcznością i radością, kontemplując cuda, które Pan uczynił w tej drogiej ziemi, budząc odwagę i nadzieję w sercu ówczesnej przełożonej generalnej, matki Giuseppiny Calvi, która zgodziła się na realizację wielkiego pragnienia trzech sióstr z Polski, by pracować w swojej ojczyźnie - mówiła matka Zelia Andrighetti. Przytoczyła słowa, które wówczas o nowej fundacji napisała matka Giuseppina Calvi: "Nazwijmy ją nadzwyczajnym przedsięwzięciem, myśląc o okresie, w jakim została założona, w czasie trwania reżimu komunistycznego. Proboszcz w Polsce znalazł im mieszkanie, mogły pomagać w parafii i zająć się chorymi w domach. Te nasze trzy siostry za cenę ofiar odniosły sukces w swoich zamiarach i następnie otworzyły drogę do prawdziwej i właściwej fundacji na polskiej ziemi".
- Wszystkim, którzy współpracowali materialnie i duchowo: biskupom, kapłanom i dobroczyńcom, wyrażamy naszą wdzięczność, szacunek i stałą pamięć w modlitwie - zapewniła matka Zelia Andrighetti.
O wdzięczności, budzeniu dobrej pamięci i spojrzeniu naprzód z nadzieją mówił w homilii bp Andrzej Czaja. - Cieszymy się, że tu kiedyś przyszłyście, że tu jesteście i trwacie. Dziękujemy Bogu za was i wam dziękujemy, bo przecież wasza codzienność to jeden wielki trud i znój. Posługa chorym nie jest łatwa. Przecież człowiekowi służyć to z jednej strony zaszczyt i radość, a z drugiej strony trzeba być gotowym na to, że temu człowiekowi, któremu się służy, będzie nieraz brakowało wdzięczności w sercu. Możecie spotkać się z krzywym spojrzeniem czy słowem trudnym do przyjęcia, a jeszcze częściej z niewdzięcznością domowników, którzy chorego posyłają pod waszą opiekę. Ale mimo to trwacie i za to wam dziękujemy - mówił biskup opolski.
Ordynariusz dziękował siostrom, że w posługiwaniu chorym są też tymi, które orędują za grzesznikami, aby dostąpili miłosierdzia Bożego. - Tak bardzo często jeszcze w porę zdążycie im wyjednać łaskę nawrócenia i przemiany, przywołujecie księdza, by rozgrzeszył. I tak ci zatwardziali grzesznicy przez waszą posługę dostępują łaski nieba. Wielka to rzecz i za to wam dziękuję. Jesteście nam znakiem. My też idźmy tą drogą, bo mamy być tymi, którzy myślą nie tylko o swoim zbawieniu, ale o zabawieniu naszych bliźnich - zachęcał bp Andrzej Czaja.