Możemy wciąż uczyć się od św. Marcina, jak być dla siebie dobrymi – podkreślają uczestnicy obchodów ku jego czci.
Św. Marcin, żołnierz, a potem biskup z Tours przejechał w niedzielę i poniedziałek przez wiele miejscowości Opolszczyzny. Jego popularność w naszym regionie rośnie coraz bardziej, a powodem nie są bynajmniej tylko słodkie rogaliki. W tym roku szlachetny jeździec zawitał także do Polskiej Cerekwi.
- Organizujemy w ciągu roku różne imprezy, ale obchody św. Marcina są u nas po raz pierwszy. Chcieliśmy je zrobić, bo niemal wszędzie w okolicznych parafiach są i cieszą się powodzeniem. Postanowiliśmy więc sprawdzić, czy przyjmą się także u nas. I udało się – tłumaczy Urszula Kochoń, sołtyska Polskiej Cerekwi.
Wydarzenie zorganizowało miejscowe koło Mniejszości Niemieckiej razem z radą sołecką.
I rzeczywiście – pogoda dopisała, ludzie licznie wzięli udział, jeździec z rumakiem przyjechał z pobliskiego klubu jeździeckiego Lewada, a strażacy ochotnicy zadbali o bezpieczeństwo.
Uczestnicy obejrzeli scenkę przekazania płaszcza żebrakowi, a potem sami mogli zrobić sobie zdjęcie ze św. Marcinem. Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćWszystko odbyło się jak należy: świętowanie rozpoczęła Msza w parafialnym kościele, a po niej św. Marcin poprowadził pochód mieszkańców z lampionami ulicami Polskiej Cerekwi na plac przed gminą. Tam przy ogniu grzał się biedak, któremu szlachetny żołnierz oddał połowę swojego płaszcza.
Potem każdy mógł się poczęstować rogalikiem z orzechami i kawą.
- Mamy nadzieję, że w przyszłym roku dodamy jeszcze jakieś atrakcje, żeby można było dłużej poświętować razem – podsumowują organizatorzy.