W tej szopce płynie woda, Święta Rodzina się porusza, a ludzie wokół wykonują codzienne prace - lepią garnki, tną drzewo, wyciągają wodę ze studni.
W noc przed Wigilią w kościele Matki Boskiej Fatimskiej w Opolu-Grudzicach finalizowana była budowa tegorocznej ruchomej szopki. Efekt pracy będzie można zobaczyć już dziś w nocy na Pasterce. - Po Mszy św. zapraszamy na kolędowanie ze scholą. Światła w kościele będą wygaszone, a my będziemy prowadzić śpiew tak długo, jak długo będziemy słyszeli śpiewające głosy z ławek - zapewnia Marcin Skomudek, prowadzący scholę.
W konstrukcji grudzickiej szopki na przestrzeni ponad 15 lat wciąż przybywało ruchomych elementów, które skonstruował m.in. Wiesław Kurek. Wraz z nowymi elementami sceneria wokół stajenki rozrastała się, zajmując coraz więcej miejsca.
- Pierwszy był anioł, który porusza skrzydłami i kapliczka, w której dzwonnik pociąga za sznur i uruchamia dzwonek - opowiada Marcin Skomudek. - A potem pojawiła się woda - dodaje Agnieszka Paszkowska. - Tak. Ale najpierw był to jedynie niebieski materiał. Z czasem wodę puszczaliśmy w rynnach, a od kilku lat odeszliśmy od gotowych elementów i układamy folię oraz kamienie - właśnie w takiej konstrukcji w obiegu zamkniętym płynie woda. Tworzymy zakola, kaskadę i staw w rybami. Co roku wygląda to inaczej - mówi Marcin Skomudek.
- Elementów ruchomych też z roku na rok przybywało. Najpierw uruchomiona została Święta Rodzina. Figury obracają się i nachylają, a żłóbek się kołysze - opowiada Marek Szymaniec. - Trudno przypomnieć sobie kolejność, ale chyba pierwszy był garncarz lepiący garnki, przędzarka, kobieta nabierająca wodę ze studni, drwale tnący drzewo, cieśla i kowale - wylicza Agnieszka Paszkowska.
- Staraliśmy się odtworzyć prace, które mogli wykonywać ludzie w czasach, kiedy urodził się Pan Jezus. Na razie nowych nie dokładamy, bo ogranicza nas miejsce w szopce. Trzeba byłoby ją rozbudować albo zamiennie wykorzystywać poszczególne elementy - tłumaczy Marek Szymaniec. I dodaje: - A jeśli chodzi o roślinność w naszej szopce, to bardziej przypomina ona polski krajobraz niż ten występujący w Ziemi Świętej. Jest zielono. Są gałązki, jest mech.
Szopkę zawsze budują parafianie. Obecnie za konstrukcję i obsługę techniczną odpowiada M. Szymaniec, a za stronę wizualną - M. Skomudek. Wspiera ich Agnieszka. Ale tak naprawdę każde ręce do pracy są na wagę złota. - Zapraszamy do pomocy. Drzwi zawsze są otwarte - podkreśla Agnieszka. A Marek dodaje: - Ale nie da się ukryć, że tłumów nie ma. Ministranci pomogli nam pownosić ciężkie elementy, a panowie - zmontować stelaż. Niemniej najbardziej czasochłonne jest dopracowanie szczegółów.
To kryje się pod szopką... Anna Kwaśnicka /Foto Gość- To już 12 lat, jak przed Bożym Narodzeniem angażuję się w budowę szopki. Początkowo jako kandydat na ministranta przyglądałem się, co robią inni i pomagałem w tym, o co ktoś mnie poprosił. Z czasem coraz więcej zadań przejmowałem od tych, którzy zakładali rodziny i wycofywali się z budowania szopki. Teraz czuwam nad sprawami technicznymi i montażem - mówi Marek.
Podobnie było z Marcinem, który już 17-18 lat temu jako ministrant pomagał przy szopce. A dziś odpowiada za całą koncepcję dekoracji bożonarodzeniowych w kościele. Bo ekipa, która buduje szopkę, przygotowuje też wystrój prezbiterium. Stąd ostatnie adwentowe wieczory - często do północy - spędzają w kościele. - To ciężkie i pracochłonne zadania, ale satysfakcja jest ogromna. To nasza forma przygotowania do świąt Bożego Narodzenia - przyznają.
- Naszą szopkę widać z każdego miejsca w kościele - mówi Agnieszka. - Całe rodziny chętnie przed nią się zatrzymują. Dorośli pokazują dzieciom poszczególne elementy, opowiadają o nich - podkreśla Marek. A Marcin dodaje: - Przez to, co przygotowujemy, chcemy pomagać ludziom lepiej przeżywać święta i zbliżać się do Pana Boga. Wiemy, że wiele osób specjalnie przyjeżdża zobaczyć szopkę. To nas cieszy.