Nie pozwól się zestrzelić

Wiem o ile trudniej relacjonować dobro. Stąd w niektórych kręgach dziennikarskich mówi się, że dobra wiadomość to żadna wiadomość. Gorzej, jeśli ta zasada staje się jedną z głównych, choć skrywanych, medialnych reguł. Reguł, które trzeba ocenić jako nieetyczne.

Na pokładzie wszystko w porządku. Przechodzę na autopilota". Za chwilę rakieta uderzyła w pasażerski samolot, zaraz potem druga. Wszystkiego nie wiemy. Ale świat wie, że prawie 180 ludzi, obywateli 7 państw, zginęło. Rakietę odpalił nie przypadkowy człowiek, choć - można rzec - przypadkowo. Też nie. Miał ponoć 10 sekund na podjęcie decyzji. Decyzja może zapaść, gdy się ma jakieś dane w garści czy przynajmniej w głowie. Jakie miał dane? Pewnie żadnych. Zatem ruletka? Przynajmniej wymuszona. Jeśli poszukiwacze złota w Dawson obstawiali "mieszek złotego piasku na czerwoną dziewiątkę", to pal sześć. Jego złoto, jego strata. Ruletkowe reguły (a istnieją! Przypadek w ruletce jest ujęty mimo wszystko w jakieś zasady)... Otóż, ruletkowe reguły nie mogą mieć miejsca przy pulpicie rakietowych wyrzutni. Chyba że krupierem jest diabeł.

17 lipca 2014 r. nad Ukrainą zestrzelony został też pasażerski samolot z prawie 300 osobami na pokładzie. Tyle że tu nie było nawet ruletki. Gorzej - bo celowo i z daleka przywieziono wyrzutnię i pociski. Wszyscy zginęli. A nasz samolot w Smoleńsku? Nie komentuję, bo zamęt wokół sprawy robi wrażenie sztucznie karmionego. Co wzbudza podejrzenie, to fakt, że w jednej chwili ginie całe nieomal kierownictwo państwa. Dużego państwa w centrum Europy. Jej historia od wieków nie zna żadnego wydarzenia z takim skutkiem. Ale pomijając wszystkie polityczne konotacje, mamy kolejny, w wielkiej skali, problem zła. Nawet jeśli któraś z tych - i nie tylko tych wspomnianych - historii byłaby dziełem przypadku, to i tak pozostaje tragedią ludzi. Zarówno bezpośrednich ofiar, jak i ich bliskich, a nawet całych narodów - to dlatego bywają ogłaszane dni żałoby narodowej.

Mam w smartfonie takie ustrojstwo, które za pociągnięciem palca przenosi w świat "ciekawych" wiadomości. Przynajmniej tak to jest deklarowane. Kto dokonuje wyboru? Wedle jakich kryteriów ocenia przydatność owych newsów w tym okienku? Kto i wedle jakich zasad redaguje ich tytuły oraz treść tekstów (szumnie nazywanych "artykułami")? I jak się tego pozbyć?

A jakie tam treści przeważają? Na pewno sensacyjne bądź sensacyjnie skrojone. Rzucającym się w oczy filtrem jest motyw zła - fizycznego, celowo wywołanego, spowodowanego bezmyślnością wobec ludzi, ale i wobec zwierząt. Także oczekiwanego, którym można postraszyć - w stylu "asteroida uderzy w naszą planetę" albo "będzie podatek od psów". Owszem, są i dobre wątki, ale tak mi się zdaje, że stanowią mniejszość, a w odróżnieniu od złych pozbawione są siły mentalnego uderzenia.

Wiem o ile trudniej relacjonować dobro. Stąd w niektórych kręgach dziennikarskich mówi się, że dobra wiadomość to żadna wiadomość. Gorzej, jeśli ta zasada staje się jedną z głównych, choć skrywanych, medialnych reguł. Reguł, które trzeba ocenić jako nieetyczne. Sięgając do Biblii, sięgając do teologii, twierdzimy, że Boże dzieło jest dobre: "i widział Bóg, że to było bardzo dobre". Ktoś z rozmysłem (albo z głupoty) zamazujący tę fundamentalną zasadę uderza w podstawy rozumienia świata, człowieka. A Boga stawia poza obszarem swojego zainteresowania.

Inny powie: "Ale przecież cierpienie jest faktem, nieszczęścia się zdarzają, wojny i kataklizmy pustoszą świat, głupota i grzechy są zakałą ludzkiej społeczności". Oczywiście. To prawda, wiemy o tym. Jako chrześcijanie za godło mamy przecież krzyż. Ale nie upatrujemy w nim znaku klęski, lecz zwycięstwa. Dlatego nie chcemy być zwiastunami wszechogarniającej psychozy zła. Pisał apostoł Paweł: "Zło dobrem zwyciężaj" - nie tylko w moralnych i społecznych realiach codzienności, ale w wymiarze metafizycznym. Światu, człowiekowi potrzebna jest promocja dobra.

Epatowanie samego siebie, innych dookoła, społeczeństwa złem, cierpieniem, bólem, beznadziejnością jest podkopywaniem istnienia wszystkiego. Jest udziałem w nihilistycznym rozumieniu (czy raczej bezrozumieniu) rzeczywistości. Jest wreszcie zatracaniem samego siebie w jakiejś otchłani ciemności i niebytu.

Nie pozwól się zestrzelić w krainę zła. Powstań, otrząśnij się! Niech zajaśnieje ci Chrystus!

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI: