Wieczór wspomnień o ks. infułacie Ludwiku Rutynie i poświęcona mu ekspozycja w Muzeum Ziemi Kozielskiej.
- Ks. Ludwik Rutyna to niezłomny kapłan, który przez 93 lata swojego życia starał się służyć człowiekowi, Kościołowi i Panu Bogu - powiedział, rozpoczynając wieczorem 10 lutego Mszę św. w kozielskim kościele św. Zygmunta i Jadwigi Śl., ks. proboszcz Marek Biernat.
10 lutego wypadła 103 rocznica urodzin ks. infułata Ludwika Rutyny (zm. 2010). To postać niezwykła. Wyświęcony w zamkniętej lwowskiej katedrze w 1941 r., cudem uniknął śmierci z rąk UPA na plebanii w Baworowie, gdzie był wikariuszem (zginęli wtedy tamtejszy organista i proboszcz). Po wojnie zmuszony do opuszczenia Kresów przyjechał na Śląsk Opolski. Był przez 13 lat proboszczem w Szybowicach, a potem od 1958 do 1990 r. w Koźlu, gdzie zyskał sobie wielki szacunek, sympatię, położył wielkie zasługi dla rozwoju parafii (m.in. budowa kościołów w Rogach i Większycach). Po przejściu na emeryturę w 1990 r. za namową abp przemyskiego Antoniego Tokarczuka wrócił na dawne Kresy II Rzeczpospolitej, by tam włożyć swój wkład w odbudowę odradzającego się Kościoła rzymskokatolickiego. Jest to wkład budzący zdumienie jeśli weźmie się pod uwagę chociażby wiek ks. Rutyny. Przez niemal 20 lat niestrudzenie pracował w Krzemieńcu, potem w Buczaczu, żyjąc niezwykle skromnie, dzieląc się wszystkim z parafianami.– Odzyskał 40 dawnych kościołów rzymskokatolickich, odremontował wiele z nich z pomocą wiernych z Polski, zwłaszcza z Koźla i okolic. Zyskał sobie niezwykłą miłość mieszkańców Buczacza i okolic – mówił Józef Pławiak, jeden z organizatorów uroczystości rocznicowej.
Dla upamiętnienia ks. infułata Ludwika Rutyny Muzeum Ziemi Kozielskiej stworzyło w sali głównej - z pamiątek przekazanych przez grono przyjaciół - poświęconą mu ekspozycję . W trzech gablotach pomieszczono kilka rzeczy osobistych (m.in. jego pierwszą sutannę, różaniec, okulary, ordo liturgiczne z codziennymi zapiskami infułata, listy do rodziny, kilka zdjęć).
- Ile on kilometrów przemierzył na Podolu wokół Buczacza na rowerze! Ile wysiłku, ile samozaparcia tego starszego już człowieka po to, żeby zanieść ludziom iskrę wiary, dać nadzieję człowiekowi i przywrócić mu jego własną twarz , jego własne serce. Przywrócić człowiekowi to, co inni ludzie chcieli zabrać: wolność, prawdę, sprawiedliwość, godność – mówił w kazaniu o. Henryk Kałuża SVD, który w latach 1989-1995 bywał na Kresach i obserwował odradzanie się Kościoła na Ukrainie.
- Zawoziliśmy mu żywność, modlitewniki, książki polskie, dolary woziliśmy itd. On chodził bidny w sutannie obdartej, ale niczego nie chciał dla siebie. Wszystko rozdawał ludziom, dzieciom. Jak one tam czekały na cukierki, modliły się o nie! Wtedy tam niczego nie było. Ks. Rutyna był wspaniałym księdzem, bo służył ludziom. Wszystko dla człowieka, a nigdy nic dla siebie. Ludzie tamtejsi kochali ks. Rutynę. Oni ze względu na niego przychodzili do kościoła, tak był tam szanowany. Jak przyjechał to spał po ludziach, po domach, nie miał gdzie spać. A plebanię na początku miał w takiej komórce – wspominała Halina Sozańska podczas wieczoru wspomnień. W muzeum brakło miejsc siedzących, a wspomnienia były żywe i gorąco przyjmowane. To świadectwo tego, co zostawił w sercach ludzi ks. infułat Ludwik Rutyna.
Ks. infułat Ludwik Rutyna (zdjęcie z okresu pracy na Ukrainie). repr. Andrzej Kerner /Foto Gość