Wesoła ekipa odwiedzała mieszkańców Falmirowic. Tym razem chodzi nie tylko o tradycję, ale też o odbudowę dachu remizy.
- Wodzenie niedźwiedzia było tu przez wiele lat, potem przez jakiś czas nie było to kultywowane, ale od czterech lat znowu chodzimy. Część ekipy jest stała, to głównie strażacy, ale zawsze ktoś jeszcze dochodzi - mówi Róża Staffa przebrana za Cygankę.
Prócz niej w wesołej ferajnie jest oczywiście niedźwiedź z myśliwym, młoda para, anioł i diabeł, lekarz z pielęgniarką, ksiądz z ministrantem, muzykanci czy strażak - ten akurat autentyczny... Chodzili od domu do domu, wzbudzając radość i zainteresowanie, zwłaszcza u dzieci, zatrzymywali przejeżdżające uliczkami samochody i zagadywali kierowców i pasażerów.
- To bardzo fajna tradycja. Parę lat temu też chodziłam, teraz czekam, aż mnie odwiedzą, chętnie ich witam, częstuję. Jak przychodzą, zawsze tańczę z niedźwiedziem, diabeł mnie trochę umaże sadzami po twarzy - uśmiecha się Sabina Kula.
Aby się darzyło, gospodyni obowiązkowo musiała zatańczyć z niedźwiedziem. Karina Grytz-Jurkowska /Foto GośćZebrane za odwiedziny datki tym razem będą przeznaczone na nowy dach w remizie strażackiej w Falmirowicach. Poprzedni niedawno zerwała wichura.
- Ten dach robiliśmy kilka lat temu. Kiedy go zerwało, uszkodziło też maszt flagowy, tak że on też jest do wymiany. Część środków będzie z ubezpieczalni, ale resztę musimy zebrać sami - tłumaczą strażacy, Janusz Hasterok i Dawid Cichoń. - Ta remiza to garaż, szatnia, która jest też naszym miejscem spotkań.
Falmirowicka OSP nie jest duża, ale bardzo dla mieszkańców pomocna - usuwanie gniazd os, gaszenie mniejszych pożarów np. traw czy sadzy w kominie, usuwanie drzew, gałęzi z dróg i zabezpieczanie domów po wichurach czy podtopieniach, ale także zabezpieczanie festynów i innych imprez masowych - to najczęstsze działania strażaków.
- Warto być strażakiem i pomagać ludziom, ale teraz my potrzebujemy wsparcia - przyznają przedstawiciele OSP.