Barwna ekipa z niedźwiedziem odwiedzała mieszkańców Falmirowic.
Myśliwy, młoda para, anioł, diabeł, lekarz, pielęgniarka, matka z wózkiem, ksiądz z ministrantem, Cyganka, muzykanci i strażak chodzili od domu do domu, winszując. Niedźwiedź tańcował z gospodyniami,
Cyganka wróżyła, lekarz osłuchiwał, diabeł mazał sadzami twarze, a muzykanci grali wesoło. – To bardzo fajne! Co roku czekam, aż mnie odwiedzą. A naszych strażaków warto wspierać, zwłaszcza teraz. Gdy rok temu zapalił nam się komin, to zaraz przyjechali z pomocą – mówi Sabina Kula. Zebrane podczas odwiedzin datki będą przeznaczone na nowy dach w remizie strażackiej w Falmirowicach. Poprzedni zerwał 10 lutego orkan Sabina, gdy strażacy walczyli gdzieś z pożarem. – Naszą OSP reaktywowaliśmy w 1995 roku. Remizę zrobiliśmy z dawnego składu węgla, dobudowaliśmy garaż, a niedawno go wyremontowaliśmy. Wicher zerwał dach, deszcz zalał ocieplenie stropu, uszkodzone są regipsy, instalacja elektryczna, lampy i maszt. Straty sięgają 50 tys. zł – przyznaje Norbert Papkala, naczelnik OSP. – Część pokryje ubezpieczenie, pomoże gmina, lokalni przedsiębiorcy, ale resztę musimy dozbierać. Strażacy wyjeżdżają do różnych zdarzeń: usuwają gałęzie z dróg, gaszą pożary, zabezpieczają imprezy. – Staramy się pomagać, ale dziś sami potrzebujemy pomocy – podsumowują Janusz Hasterok i Dawid Cichoń.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się